FANDOM: Naruto
Beta: -
Długość: oneshot
Beta: -
Długość: oneshot
Rating: bez ratingu
Ostrzeżenia: nowy kraj, więc trochę non-kanon... mimo tego, że jest to one-shot, jest podzielony na 2 notatki- z powodu tego, że jest zbyt długi na jedną.
Ostrzeżenia: nowy kraj, więc trochę non-kanon... mimo tego, że jest to one-shot, jest podzielony na 2 notatki- z powodu tego, że jest zbyt długi na jedną.
Gdzieś na północy jest kraj zwany Saiou… Błękitny Kwiat
Wiśni. Dlaczego tak nazywa się tamto miejsce? Ponieważ tamtejsze drzewa sakury
rodzą tyko błękitne kwiaty, a te z czasem przemieniają się w białe wisienki.
Liście drzew w Seiou z niewiadomych przyczyn zawsze są srebrzyście szare
podczas, gdy pnie są czarne, a w całym kraju na próżno było szukać ciepłych
barw u roślin.
Mały kraj śniegu i fioletowych, zielonych, niebieskich i
czarnych roślin zamieszkiwali w większości bladzi, ale weseli ludzie. Siły
militarne były niewielkie, ale nikt nie przejmował się obawami o atak ze strony
innych krajów. Życie tu było ciężkie i nikt nie był na tyle szalony by atakować
ten kraj. Bo po co komu połacie ośnieżonej ziemi, gdzie przynajmniej 2 tygodnie
w każdym miesiącu trwała śnieżyca i praktycznie nie ma rzek? Ba! Jak zdobyć
taki kraj?
Tak więc przez lata… wieki kraj pozostawał nienaruszony, a
ludziom żyło się spokojnie. Tylko czasami odwiedzali ich zbłąkani podróżni, kupcy,
czy ninja goniący nukeninów.
Lecz ta sytuacja uległa zmianie. Czternaście miesięcy od
dzisiaj, w zimie gdy nikt o zdrowych zmysłach nie szedł do Saiou, na granicy
kraju powstały baszty strzegące wejścia do kraju, a dwa miesiące temu, kiedy
pierwsi wiosenni podróżnicy zmierzali ku granicy, ujrzeli niezwykle wysoki i
solidny mur.
Ku uldze osób zmierzających do Saiou, okazało się, że co 10
kilometrów znajduje się brama… ale na tym ulga się kończyła. Przy bramach stali
nieprzekupni strażnicy, którzy domagali się aktualnych dokumentów, informacji o
celu i trasie podróży… a zdarzało się, że niektórzy byli odsyłani z kwitkiem.
Tyle szczęścia, że przy „punktach celnych” wybudowano noclegownie, które prócz
pokoi oferowały jedzenie typowe dla Saiou- aromatyczne pieczone mięso i papkę
zwaną przez miejscowych „Akameshi”, a przez przyjezdnych żygowinami. Ach, nie
można też zapomnieć o chlebie na bazie pestek wiśni, którego przełknięcie przez
ciepłolubnych graniczyło z cudem.
Właśnie w takiej jadłodalni znajduje się właśnie Drużyna
Siódma, która otrzymała za zadanie rozmowę z królem Saiou… właśnie w sprawie
zmiany przepisów co do przechodzenia przez granicę tego neutralnego państwa.
- Łał, pyszne mają to mięso!- krzyknął z entuzjazmem Naruto
po przełknięciu pierwszego kęsa jedzenia.
Jego towarzysze spojrzeli na niego z powątpiewaniem, ale nic
nie powiedzieli. Kilku innych podróżnych spojrzało na blondyna z zazdrością.
Jeżeli temu ninja smakowało takie jedzenie, to pozbędzie się jedynego problemu
jaki zazwyczaj mieli obcy w Seiou.
- Ciekawe, czy to zielono-czarno-czerwone coś też jest takie
dobre…
Przyjaciółka zdzieliła go przez głowę.
- Ciszej trochę… i nie spodziewaj się niczego
nadzwyczajnego. Hokage-sama mówiła mi, że większość ludzi odwiedzających Seiou
zaczyna chorować na żołądek po zjedzeniu tego czegoś…
- Akameshi- sprostował Kakashi.- Zazwyczaj zaczynają
chorować, gdy powie się im jak nazywają to inni przyjezdni…
- Jak?- wtrącił się Uzumaki.
- Żygowiny.
- Fuj… rzeczywiście, trochę tak wygląda. A te płaty, to co
to jest?
- Tutejszy chleb- odparł Sai.- Robią go z pestek wiśni.
- Interesujące… myślicie, że ten gościu- blondyn wskazał
mężczyznę obracającego pieczeń na ruszcie- poda mi przepis na wiśniowy chleb?
- To rzecz popularna, ale nie do przełknięcia- powiedział
Kakashi.- Takie pieczone mięso, akameshi i chleb to jest to, czym głównie żywią
się tutejsi ludzie.
- Skąd to wiesz Kakashi?- zainteresował się Yamato.
- Kiedyś byłem tu przez miesiąc na misji. Tropiliśmy
nukenina. Zaszliśmy tak daleko, że się zgubiliśmy, ten kraj tylko na mapie jest
taki mały. Odnaleźliśmy najbliższą wioskę i wracaliśmy drogą, jawnie. We
wszystkich domach podawano nam przed
podróżą różne rodzaje Akameshi. Nie jest to zbyt smaczne, ale pomaga w
utrzymaniu ciepła w organizmie.
- Naprawdę?- zainteresowała się Sakura.- To bardzo interesujące…
ciekawa jestem, czy w zamku króla mogłabym porozmawiać o tym z jakąś lekarką…
- Nie spodziewaj się tego- pokręcił głową Yamato.
- Dlaczego? To jakaś tajemnica?
Yamato uśmiechnął się i stwierdziwszy, że pieczeń jest
niedopieczona, pozostawił na talerzu kawałek, który był surowy.
- Nie. Rodzina królewska w Saiou nie jest bogata- powiedział
Kakashi.- Odgrywają rolę władzy, a z powodu tradycji, która nakazuje im być
blisko ludu, zarabiają na osobę tyle co średnia krajowa. Jeżeli w ich majątku
pojawi się więcej pieniędzy niż ustawa przewiduje, są natychmiast przeszukiwani
i sprawdzani przez wojsko. Oczywiście król może nakazać medykowi z pobliskiego
szpitala by wprowadził cię w tajniki cech akameshi.
- Podoba mi się ten kraj- powiedział Uzumaki z zacięciem.-
To nie to, co nasi lordowie… kapitanie Yamato, nie jesz tego?
Mężczyzna skinął.
- Ale to jest surowe Naruto…
Jednak kąsek już zniknął w brzuchu blondyna.
- Spróbuję tego Akameshi, ty też chcesz Sakura-chan?
- Um… zjedzmy po połowie porcji.
Blondyn skinął i z wesołym uśmiechem podszedł do lady, za
którą stał kucharz.
- Poproszę raz akameshi i dwa razy pałeczki- wyszczerzył
się.
Mężczyzna łypnął na niego posępnie i nałożył porcję.
- Chleba nie chcesz?- spytał stawiając miseczkę na ladzie.
- Hm… ten chleb się je z akameshi? W jaki sposób?
- Chleb jest twardy- streścił mężczyzna.- Zanurzasz go w
akameshi nabierając go trochę i zjadasz razem. Chleb mięknie od dobrze
zrobionego akameshi.
- Rozumiem- blondyn uderzył pięścią w otwartą dłoń.- A z
czego się robi akameshi?
- Lubisz kuchnię?- spytał unosząc brew kucharz.
- Nie, w sumie nie kuchnię- wyszczerzył się blondyn i
podrapał po karku.- Znam 15 sposobów na zrobienie ramenu, ale nigdy nie
próbowałem ich w praktyce.
Mężczyzna skinął stawiając obok miski talerzyk z pięcioma
płatami chleba.
- Akameshi jest bardzo proste. Potrzebujesz świeżej krwi
zwierzęcia i ziół, które dostaniesz w każdym sklepie spożywczym w Saiou.
Najlepsza jest krew lisia, takiego niezbyt grubego lisa- zaczął opisywać z
zapałem mężczyzna.- Więc najpierw krew idzie do jednego kotła, a w drugim
gotujesz wodę. Krew musi cały czas być mniej więcej w temperaturze jak w ciele,
więc ją stawiasz na małym ogniu i mieszasz. Jak woda zaczyna gotować, wrzucasz
tam zioła. Jak chcesz mieć przy okazji pieczeń to odcinasz duże kawałki mięsa i
odkładasz je do ochłodzenia. Te zioła są bardzo silne, więc dopiero jak woda
się mocno zabarwi to zabierasz zioła i wrzucasz je do krwi. Wodę zdejmujesz z
ognia. Pamiętaj, nigdy tego nie pij. Tylko prawdziwi szaleńcy to robią. Więc do
tej wody możesz wrzucić mięso, nadążasz?
Blondyn przytaknął.
- Teraz jest najlepsze. Krwi z ziołami powinno być tyle żeby
zmieścić się na patelnię. Wrzucasz to tam i czekasz aż takie o- wskazał na
patyk wystający z akameshi- się zazieleni. Wtedy, akameshi jest gotowe!
- A ta pieczeń? Co z nią?
- Czekasz aż trochę tego wywaru wsiąknie w mięcho… pamiętaj,
że nie może wsiąknąć wszystko. Najlepiej mniej niż połowa tego co zrobiłeś. A
jak to wsiąknie wyjmujesz mięcho i pieczesz je. Pamiętaj, trzymaj to w ogniu,
aż będzie cienka warstwa węgla wierzchem… a potem dopiero dajesz na górę. I
nigdy nie piecz do końca. W środku musi być surowe.
- A dlaczego?
Kucharz podrapał się po łysinie.
- No tego… szczerze kolego to tej części nigdy za bardzo nie
słuchałem… no, ale te ziółka są trochu toksyczne… i wiesz, ten cały węgiel i
wszystko to jest tak porobione żeby żołądek się człowiekowi na drugą stronę nie
wywrócił.
- Ła… fajnie… Sakura-chan na pewno to zaciekawi.
- Dlaczego?- zdziwił się kucharz.
- Ona jest medykiem- wytłumaczył blondyn.- A to serio robi
tak, że nie czujesz zimna?
Dorosły się wyszczerzył.
- Nom. Krew szybciej płynie. I w ogóle, na trucizny
uodparnia- machnął ręką.- Ja kucharz dzieciaku jestem, tylko na kucharzeniu się
znam, o te dalej i tak dalej to trzeba pytać lekarzy i mamuśki, one się na tym
znają.
- Dzięki- wyszczerzył się blondyn i zabrał jedzenie do
stołu. Kiedy tylko zajął miejsce Sakura oderwała spojrzenie od Yamato i
Kakashi’ego, którzy rozmawiali o misji.
- O co go pytałeś Naruto?
- O jedzenie- wyszczerzył się blondyn, a dziewczyna
westchnęła.- Wiesz Sakura-chan, kucharz mówił, że jak się je chlebek z akameshi
to akameshi zmiękcza chlebek.
Haruno uniosła brew, ale postanowiła wziąć przykład z
blondyna i spróbować.
- Hm… całkiem smaczne… o czym ty mówiłeś sensei? To jest
dobre.
- Jecie chleb?- spytał jonin z niedowierzaniem.
- Staruszek kucharz zdradził mi tajemnicę- wyszczerzył się
blondyn.- Trzeba jeść akameshi z chlebkiem. I w ogóle Sakura-chan, akameshi
robi, że krew płynie szybciej i trucizny mniej działają, wiesz?
- Hm… ciekawe… co kucharz jeszcze powiedział?
Blondyn się zadumał po czym wyszczerzył.
- Te ziółka są toksyczne.
Haruno się zakrztusiła.
- Coś przekręciłeś- powiedział Sai.
- Nie- pokręcił głową Uzumaki.- No bo najpierw te ziółka
gotujesz… potem ziółka wyjmujesz z tej wody… no i wtedy są mniej toksyczne. A
jak już je robisz na patelni to ważne żeby to się zrobiło zielone- wskazał
kawałek patyka na swoim płacie chlebowym.- Bo wtedy się nie otrujesz. Picie
wody z gotowania ziółek to szaleństwo.
- Cóż… przez lata nikt nie umarł od tego akameshi- mruknęła
Sakura i nabrała koleją porcję jedzenia.- Wiesz z czego to robią?
- Nie, ale kucharz powiedział, że w każdym spożywczaku mają
ziółka do akameshi. Ale oni do tego dodają krwi zwierząt. To też ważne.
Medyczka skinęła i zamyśliła się.
- Mogę to spróbować z chlebem?- spytał Sai.
- Jasne- skinął blondyn.
Po chwili na blade policzki Saia wystąpiły lekkie rumieńce.
- Już czuję jak mi jest cieplej… jest całkiem smaczne.
- Prawda?- wyszczerzył się Naruto.- Kakashi-sensei nie bądź
tchórz i spróbuj.
Mężczyzna westchnął.
- Cóż, na podróż w zimnie akameshi jest najlepsze- mruknął i
błyskawicznie zdjął maskę, ugryzł chleb z akameshi i nasunął maskę. Sakura i
Naruto westchnęli widząc, że znowu stracili szansę zobaczenia twarz sensei’a.-
Hm… chleb zupełnie zmienia smak… i jest miękki.
- Kucharz mówił, że akameshi robi chlebek miękki- powiedział
wesoło Uzumaki.
- Hm… w przyszłości powinniśmy przekazać ninja zmierzającym
do Saiou jak to jeść- powiedział Kakashi.- Ten facet chętnie ci o wszystkim
opowiedział? Nie wygląda na miłego.
- Myślę, że lubi gotować- wytłumaczył Naruto.- Kapitanie
Yamato, a ty nie jesz?
Jonin spojrzał na kolegę z zasłoniętym okiem.
- Lepsze od mięsa?
- Zdecydowanie.
Szatyn sięgnął po jedzenie i kiedy przełknął pierwszy kęs
skinął z zadowoleniem.
- Myślę, że to znacznie ułatwi podróż po Seiou- powiedział.
- Dlaczego?- spytała Sakura.
- Normalnie, podróżując po Seiou trzeba samemu przyrządzać
jedzenie, a to nie jest proste w tutejszych warunkach- powiedział Kakashi.-
Skoro akameshi z chlebem nam smakuje, możemy się stołować w przydrożnych
barach, lub kupić gdzieś akameshi w kubkach. To danie jest tutaj traktowane tak
pospolicie jak u nas ramen.
- Tylko, że jest zdrowe- powiedziała Haruno.- Co jeszcze
jedzą tutaj ludzie?
- Wszystkie ich dania są mocno doprawione- powiedział
Kakashi.- No, poza daniami dla dzieci, którymi żywią się przyjezdni jeżeli nie
potrafią gotować. Dania dla maluchów, nie wyłączając akameshi, chleb i pieczeń,
są na mleku. Praktycznie nie mają tutaj zup. Zamiast tego są akameshi i mięso
na patyku nadziewane galaretą.
- To zrozumiałe, mają tu bardzo zimno- powiedziała Sakura.-
Połowa zup by pewnie zamarzła na lód, lub zrobiła się galaretką. Ach… ten
posiłek był świetny.
- Tak, zdecydowanie lepiej niż suchy prowiant- skinął
blondyn.- Ciekawe, czy akameshi na zimno też jest smaczne…
- Mnie bardziej interesują jego lecznicze cechy- mruknęła
Sakura.- Mam nadzieję, że nie odeślą nas z kwitkiem i będę mogła kupić jakąś
książkę o akameshi.
- Mówiąc o przepuszczaniu ludzi- powiedział Yamato.- Chodźmy
lepiej sprawdzić, czy klon Naruto jest już blisko strażników.
Jak się okazało, mężczyzna powiedział to w dobrą godzinę-
klon zamierzał zrobić klona, który by ich wezwał. Kilka osób w kolejce
spojrzało na nich z oburzeniem, ale dostrzegłszy opaski Konohy nie odezwali
się.
- Dokumenty- powiedział ze znudzeniem mężczyzna stojący przy
zamkniętych drzwiach.
Kakashi wręczył je mężczyźnie wraz ze zwojem od Hokage-sama.
Strażnik przejrzał to i podrapał się po skroni.
- Coś nie tak?- spytał spokojnie Kakashi.
- Nie wiem czy jest sens w tym byście przechodzili… ale
puszczę was bez dokładnej trasy. Jak was dopuszczą do Jego Wysokości, to tylko
pod ścisłą eskortą Pierwszej.
Młodzi członkowie Drużyny Siódmej wymienili się zdziwionymi
spojrzeniami.
- Czyżbyście mieli wojnę domową?- spytał Yamato.
- Nie. Wchodźcie. Następni!
Ninja przekroczywszy próg drzwi znaleźli się w korytarzu, po
którego prawej stronie znajdowało się coś w rodzaju szatni… i tam był kolejny
strażnik.
- Ninja- skrzywił się.- Zapraszam- klepnął blat stołu.
Kakashi podszedł tam jako pierwszy.
- Dokumenty proszę… w tym czasie wyłóżcie tu całą broń-
wskazał blat.- Sprawdzę ją jedynie.
Hatake skinął. Po chwili strażnik przyjrzał się grupie
nieprzychylnym spojrzeniem.
- Jego Wysokość… co? No to do Pierwszej.
- Pierwsza?- zdziwił się Kakashi.
Mężczyzna nie odpowiedział mu tylko podszedł do automatu z
mikrofonem i głośnikiem. Włączył go czerwonym guzikiem.
- Konoha, pięciu ninja. Dwóch joninów, chunin, genin i
członek Ne. Pierwsza.
- Przyjąłem.
Strażnik się rozłączył.
- Możecie zabrać swoje rzeczy i iść dalej.
W tej chwili drzwi, którymi weszli ninja otworzyły się i do
pomieszczenia wszedł kupiec w towarzystwie dwóch ninja.
- Ninja- skrzywił się strażnik.- Zapraszam. Dokumenty, a
tymczasem wyłóżcie tu broń. Sprawdzę ją.
Kakashi w tym samym czasie pchnął drzwi z napisem „Kierunek
Seiou”. Po drugiej stronie znajdowało się kilka budynków i szeroki trakt. Tu i
tam przechadzali się strażnicy i rozmawiali ze sobą. Nikt nie był
zainteresowany nimi, wiec jonin wzruszył ramionami i skierował kroki ku wyjściu
z „wioski”. Po chwili jego uwagę zwrócił fakt, że rozmowy przycichły i jeżeli
ktoś w ogóle się odzywał, to szeptał z trwogą.
Jonin spojrzał w kierunku, w którym patrzyli strażnicy i
przystanął. Ku nim zmierzała drobna, ale niezwykła postać. Dziewczyna odziana w
błękitne hakama i biały podkoszulek… ale nie posiadała ona anatomii człowieka.
Jej kończyny były zaskakująco długie i chude, tułów krótki i szczupły, a
niezwykłego wyglądu dodawały jej duże czerwone oczy o pionowych źrenicach i
krótka biała sierść pokrywająca jej ciało. Po chwili Kakashi zdał sobie sprawę
z tego, że jest w niej coś jeszcze dziwnego- lisi ogon i uszy wystające spomiędzy
krótkich roztrzepanych białych włosów.
- Kakashi-sensei, widzisz to co ja?- spytała Sakura.
- Tak… przypuszczam, że to osławiona Pierwsza.
Dziewczyna dostrzegła, że ją zauważyła i nieco ukucnęła…
jednym skokiem znalazła się metr przed ninja.
- Jestem Pierwszy Generał Królestwa Seiou- powiedziała
uderzając pięścią w pierś.- Yukichi Aka.
- Jestem Kakashi Hatake księżniczko- ukłonił się jonin.-
Przybyliśmy z rozkazu Hokage-sama by porozmawiać z Jego Wysokością Yukichi
Akira.
Dziewczyna posłała mu oburzone spojrzenie.
- Mój ojciec nie żyje od trzech lat, mógłby pan być
przynajmniej na bieżąco. Obecnie władzę sprawuje mój starszy brat, Yukichi
Momone.
- Proszę wybaczyć. Hokage-sama pewnie założyła, że jestem na
bieżąco, ponieważ używała słów…
- Mniejsza z tym- dziewczyna splotła ręce na piersi.- O czym
chcecie z nim rozmawiać?
- Hokage-sama niepokoi ten mur- powiedział Kakashi.- Wielu
naszych kupców korzysta z możliwości wykupywania ziół w królestwie Seiou.
Opóźnienia jakie wynikają z przejścia przez granicę są dość duże.
Dziewczyna posłała im pochmurne spojrzenie.
- Chodźcie za mną.
Po chwili ninja znaleźli się w gabinecie, w którym stały
trzy biurka, a ściany zasłaniały półki z teczkami i księgami.
- Siadajcie- białowłosa wskazała stół z kotatsu, a sama zaczęła
szukać czegoś na półkach. Ninja obserwowali ją z zainteresowaniem.
- Przepraszam…- odezwała się niepewnie Haruno.
- Tak?- dziewczyna machnęła ogonem i zdjęła z półki na
wysokości twarzy teczkę. Zajrzała do niej, pokiwała głową i usiadła naprzeciw
ninja.
- Ten wygląd… to u pani naturalne?
Aka podrapała się za uchem.
- Dlaczego to cię interesuje?- spytała i sama zajęła się
wertowaniem stron w teczce.
- Jestem medykiem.
- Rozumiem- skinęła białowłosa.- Normalne. Naturalne. I tak
dalej. Skutek jedzenia akameshi dorosłych u dziecka- podrapała się czarnym
pazurem po skroni i zmarszczyła brwi. Szybko porównała parę papierów po czym
pokręciła głową.- Przynajmniej żyję. Zacznijmy od tego… że wygląda na to, że
oberwaliście czymś co nie było wymierzone w was. Ale od początku… mój ojciec…
właściwie to ojciec adopcyjny był przekupny. Podobnie jak mój dziadek… W
dodatku ostatni generał też był przekupny. Ale generał cztery lata temu umarł,
a na jego miejsce wojskowi powołali mnie. Mój ojciec został sprawdzony i zgodnie
z prawem tego kraju, skazany na śmierć przez zrzucenie do Świętego Wodospadu.
Ninja się wzdrygnęli, a dziewczyna kontynuowała
niewzruszenie.
- Co to ma do tego muru i nowych zasad przechodzenia
przezeń? Już tłumaczę… jesteśmy krajem neutralnym, wszyscy o tym wiedzą.
Wpuszczaliśmy ninja i wypuszczaliśmy, bez rejestracji… ale nie wszyscy byli
fair względem nas. Naszego kraju. Naszego ludu i tak dalej- machnęła ręką
dziewczyna, a Kakashi mimowolnie zwrócił uwagę na jej bardzo długie palce
zakończone pazurami.– Ninja mają dziwny nawyk… hm… myślenia, że wszystko co
robią w imię swojego „wyższego dobra” jest dobre. Albo po prostu mają sieczkę w
głowie. Nieliczni biorą pod uwagę innych. Tak więc od lat… hm… jakiś 80-90 lat
w naszym kraju wzrosła ilość gwałtów, kradzieży, morderstw, podpaleń i tak
dalej. Kto? Cóż, nie da się zaprzeczyć, że ninja nie wahali się gwałcić kobiet
nawet na oczach strażników. Oczywiście czuli się bezkarni bo jakbyśmy im coś
zrobili, od razu rozgorzałaby wojna. Wkurzające. Oczywiście, czegoś takiego nie
da się zatuszować. Mamy te sprawy spisane w aktach i nie można im zaprzeczyć.
Ale- dziewczyna uniosła palec.- Nawet jeżeli wysyłano kopie akt do wiosek, te
nic z tym nie robiły… no, poza opłaceniem dziadka i ojca. Konoha nie ma w tych
działaniach praktycznie żadnego udziału- dodała, gdy rumiany z oburzenia
blondyn otworzył usta.- Tak więc, kiedy mój brat przejął władzę… zebrał
pieniądze i zajął się nowymi przepisami… potem postawił baszty, a na koniec ten
mur. W tym samym czasie wyszkolono też nowe oddziały. Co do Konohy… nic do was
nie mamy, ani politycznie, ani nie-politycznie. Ostatni przypadek z czymś
„niegrzecznym” ze strony waszych ninja, miał miejsce 20 lat temu… wtedy też
Czwarty Hokage przyjechał osobiście by przeprosić. O ile akta się nie mylą,
ninja ci zostali pozbawieni przywileju opuszczania granic waszej wioski.
Zapadła cisza.
- Więc… mur powstał by chronić waszych mieszkańców. Na
jakiej zasadzie wpuszczacie ludzi do środka?- spytał Hatake.
- Mamy rejestr osób, które popełniły u nas niegdyś jakieś
przestępstwo… niektóre wioski mają stuprocentowy zakaz wchodzenia, ale takich
jest tylko dwie. Bliskie pokrewieństwo z przestępcą również wyklucza
przekroczenie granic. Podróżni, którzy nie są z ninja nie muszą zdawać nam
dokładnej trasy. Właściwie to mimo tych zabezpieczeń mamy już jednego więźnia,
który pobił kobietę bo według niego za dużo policzyła za hotel- dziewczyna
westchnęła.- Ninja traktują Saiou jako państwo bez praw i ograniczeń… wystarczy
spojrzeć na mnie. Moja rodzina została zabita z niewiadomego powodu, gdy miałam
roczek, a nie mieszkaliśmy bynajmniej w zamieszkałych okolicach- skrzywiła się
białowłosa.- Przez 10 dób myśliwy szedł ze mną karmiąc mnie akameshi dorosłych…
powinniście wiedzieć, że dzieci przed drugim rokiem życia zasadniczo nie mają
szans przeżyć spożycia akameshi dorosłych. Dziecięce akameshi można podawać od
ukończenia dwóch lat, więc to naprawdę nie było miłe…
- Przykro nam- powiedział Kakashi kłaniając się
dziewczynie.- Ale czy naprawdę nie można nic zrobić z tą sprawą?
- Hm… ja tam jestem tylko generałem. Zabiorę was do króla,
on się zna na prawie. A… nie liczcie za bardzo na zmiany prawne. W konstytucji
jest zapis, że prawo może wejść w życie po dwóch latach od uchwalenia.
- Więc nie powinniśmy mieć nadziei?- spytał Yamato.
- Zawsze są jakieś luki w prawie. Hm…- dziewczyna wysunęła
się spod kotatsu i obeszła dookoła jedno z biurek. Wyjęła z szuflady kartkę z
tabelą.- O, dobrze trafiliście. Dzisiaj powinno być łatwe przejście do stolicy.
Gdybyśmy ruszyli jutro byłoby ciężko… zjedliście coś?
- Zostawiliśmy klona w kolejce- wyszczerzył się Uzumaki.
- To, jeżeli jesteście gotowi do drogi, ruszajmy.
- Nie musisz zostawiać zastępstwa Yukichi-san?- spytała
Sakura niechętnie wysuwając nogi spod kotatsu.
- Mamy małą reformę w wojsku… żeby nie było problemów z
kolejnym przekupnym generałem mamy trzech równoprawnych generałów. Pierwszy
wybierany demokratycznie przez wojsko, drugi wybierany demokratycznie przez
społeczeństwo, a trzeci mianowany przez króla. Innymi słowy: nie muszę martwić
się zastępstwem.
- Nie przesadzacie z tymi zabezpieczeniami?- spytał Naruto z
rozbawieniem.
- Podczas referendum tylko 5% ludności opowiedziało się
przeciw tym zmianom- odparła poważnie dziewczyna.
- Refe-czego?- spytał blondyn.
- Saiou jest niezwykle rozwinięta gospodarczo dzięki temu,
że nie mają problemów z wojnami- powiedział Yamato.- Choć życie jest tutaj
trudne, to jak zobaczycie pomniejsze wioski, zdziwicie się. Referendum to jeden
ze sposobów sprawdzania, czy ludność jest zadowolona z czegoś. Każdy dorosły
obywatel danego obszaru może odpowiedzieć anonimowo na zadawane pytanie: tak,
nie lub nie wiem. Z tego co wiem tylko królestwo Saiou regularnie przeprowadza
referenda.
Białowłosa skinęła.
- Na ostatnim dotyczącym władcy pojawiło się tylko 30%
ludności, połową byli wojskowi. Ale referendum odnośnie zmian prawnych odniosło
sukces. Było 87%. Król jest naprawdę mocno zdenerwowany swoim pierwszym
referendum.
Grupa wyszła z budynku i skierowali się ku wyjściu z
niby-wioski.
Przejście do części drugiej
Przejście do części drugiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz