poniedziałek, 23 czerwca 2014

Pogody, słońca, radości nam brakuje [5]



Pozdrowienia ze słonecznej i okrutnej Grecji! Wierzcie mi, praca tu nie należy do najlżejszych, a warunki też nie są najlepsze... ale w końcu ruszyłam dupę :) Dziękujcie Szanownej Malcadiccie za przypomnienie o tym, że piszę opowiadanie.


FANDOM: Shaman King (Król Szamanów)
Beta: -
Długość: <20
Rating: +16
Ostrzeżenia: Cóż, znowu KREW. Taka przypadłość... poza tym, co to za walki bez krwi?
Bonus: tak więc zarys historii powstał 4 lata temu. Tak, CZTERY. Wtedy też powstała pierwsza wersja. W internecie pojawiła się wersja demonstracyjna składająca się z dwóch rozdziałów. Do podjęcia się odświeżenia tego i zamieszczenia zachęcił mnie mail, który odebrałam. Cóż, planuję tym razem skończyć... to co tu będzie to POPRAWIONA WERSJA.



Kiedy wykonali tę część treningu nadszedł czas na przysiady, pompki i brzuszki. Po tych ćwiczeniach Ren stwierdził, że nadal ma siły. Mimo to było mu sucho w gardle.
- Idę po wodę, przynieść ci?
- Tak, dzięki.
Wypili pół litrowej butelki i podszedł za dziewczyną do trzepaka.
- 200 podciągnięć- wytłumaczyła chwytając drążek.- Równo?
- Mhm…
Po stu czuł, że ręce mu zaraz się ześlizgną, lub w tym gorszym wypadku odpadną mu.
- Przerwa.
Odetchnął puszczając się. Usiedli obok siebie i dokończyli powoli butelkę. Przerwa trwała 5 minut, ale przyniosła ulgę. Dokończyli tę część treningu i Ren poszedł po wodę. Gdy wrócił ujrzał dziewczynę z kataną i Guan Dao.
- Co to będzie?- spytał z powątpiewaniem.
- Równowaga.
Napili się trochę i dziewczyna pokazała jak ma stanąć. Wyglądało to z pozoru łatwo.
- Już?
- Już- odparł.
Dziewczyna kucnęła przy nim i najpierw sprawdziła kostkę.
- Masz stanąć na palcach… o tak, dobrze.
Delikatnie złapała oba jego kolana.
- Ma być kąt prosty.
Odchylił się mocniej.
- Jeszcze trochę.
- Bardziej się nie da.
- Da.
Jęknął bo sama go „naprostowała”. Wstała i sprawdziła mu plecy.
- Troszkę bardziej tak… o… jest. Jak wytrzymasz tak 15 minut to przejdziemy dalej.
- Dalej?- jęknął Tao.- Chcesz mnie zabić?
- Nie- roześmiała się dziewczyna skrzekliwie co nadało temu śmiechowi charakteru ironicznego.- Czekaj…
Przywiązała do niego Guan Dao wzdłuż pleców i nogi tak, że ostrze lekko napierało na jego plecy.
- Jednak chcesz mnie zabić.
- To żebyś trzymał dobrą postawę.
Przywiązała teraz do jego nogi katanę ostrzem do góry tak, że omal nie przecinało ono jego krocza.
- To też?
- Tak. Po 15-stu minutach zmienisz nogę.
- A teraz mam…
- Nie upaść.
- No to świetnie.
Dziewczyna usiadła przed nim i zamknęła oczy. Zaczęła medytować. Ren co chwilę czuł jak się chwieje, a jego mięśnie wiotczeją, ale ilekroć tak się działo to gdzieś zimne ostrze zaczynało naciskać jego skórę i szybko się prostował. Po 15 minutach dziewczyna odwiązała mu katanę. Ren powoli stanął i dziewczyna odwiązała mu wtedy Gan Dao.
- Nie czuję zapachu krwi.
- Bo wytrzymałem- prychnął.
- To sta…
- Czekaj, zdejmę koszulkę i spodnie bo będą jak sito.
Kiedy to zrobił dziewczyna go „ustawiła” i przywiązała do dwóch broni. Ponownie oddała się krótkiej medytacji. Tym razem Ren w połowie poczuł jak katana przebija mu szorty i powoli wsuwa się w jego udo. Syknął i wyprostował się. Cieszył się, że tak mało się rozluźnił bo w innym wypadku miałby pewnie o wiele większy problem. Upłynęło 15 minut, które wydawały mu się być wiecznością.
- Krew…- mruknęła dziewczyna.- Coś poważnego?
- Nie- odparł powoli przechylając się do pionu.
- Odkazimy ci to zaraz. Teraz będziesz miał godzinę przerwy.
Tao miał ochotę zakpić, że akurat da mu tę godzinę, ale zaraz sobie przypomniał, że karą za kpiny był trening. Pozwolił sobie odkazić ranę bez piśnięcia słowem na temat tego, że to intymne miejsce i powinien sam sobie to odkazić. Kiedy już delikatnie zakleiła wacikiem rankę usiadła.
- Chyba powinieneś się umyć. Za jakieś 15 minut ranki nie będzie.
- Jak to?
- Jestem medyczną szamanką- odparła dziewczyna ze spokojem.- Mało teraz takich.
- Co robią medyczni?
- Z zasady nie walczymy… po prostu leczymy. Ja jestem prócz tego cmentarna.
- A… gdzie twój szkielet?
- To szkielet chomika, więc nie potrzebuje wiele miejsca. Kolejna część treningu to katana.
Westchnął.
- Wiem, że jej nie lubisz. Jak ją skończymy to przejdziemy do drąga, a potem do Guan Dao.
- A później?- zaciekawił się.
- Walka na kontrole.
Po treningu Ren uznał, że może nadchodzący czas nie będzie taki zły. Poszedł z Basonem na dach podyskutować o umiejętnościach jakich ostatnio nabywał.
- Myślę Mistrzu, że ci się to przyda.
- Dlaczego? Przecież nie walczymy mieczem…
- No tak mistrzu, ale z drugiej strony poznajesz w ten sposób wroga. Walcząc kataną. To gwarantuje lepszą obronę.
- Hm… chyba masz rację. Ciekawe czego mnie nauczy przy walce Guan Dao- roześmiał się.
- Zapewne czegoś dziwnego i niezwykłego Mistrzu. Panienka Kodou bardzo o ciebie dba.
- Nie powiedziałbym Bason.
- Kiedy spałeś Mistrzu…
- Kolacja!- na podwórku stanęła dziewczyna.
- Idę! Potem porozmawiamy Bason.
Podczas kolacji trwało ponure milczenie.
- I… co z pieczywem?
- Będę biegał. Rano mam jakieś treningi?
- Nie, chociaż uważam, że powinieneś medytować. Za szybko się denerwujesz.
Chińczyk wywrócił oczyma.
- Nie zależy ci na biegach?
- Założyłam, że biegać nauczyła cię Anna- zakpiła dziewczyna.
Ren uśmiechnął się lekko.
- Co drugi dzień będziesz coś sprzątał żeby nie było awantury jak wróci. A… kiedy wracają?
- Chyba za tydzień. Nie mówili. Chyba powinienem teraz więcej trenować, mam walkę z Hao.
- Trzymaj się mojego treningu, a przyrzekam, że nie zginiesz.
- Ta… to by nie było ci na rękę.
- Skoro tak to oceniasz.
*Po walce z Hao, nie mam ochoty jej teraz opisywać*
- Ren.
Chłopak spojrzał na narzeczoną. Byli już razem sami przez dwa tygodnie. Odkrył, że dziewczyna naprawdę o niego dba i troszczy się. Co prawda nie poczuł przez to do niej jakiejś nagłej sympatii, ale było mu z tym z jakiegoś dziwnego powodu lżej.
- Miałeś od nich wiadomość?
- Nie.
- Może powinnam się wyprowadzić?
- Hę?
- To przeze mnie.
- Wcale nie- skłamał.- Zresztą nie możesz.
- Mogłabym spróbować go przekonać…
- Wiesz, że NIC ani NIKT go nie przekona. To jutro przechodzimy do Guan Dao, tak?
- Tak…
Rozległ się dzwonek.
- Pójdę do pokoju…
- Ale…
- Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz