poniedziałek, 23 grudnia 2013

PP[oneshot]

Miałam napisać o Muzie i Renie... ale niestety, nie miałam czasu napisać coś co byłoby warte przeczytania przez Was. W ogóle nie miałam dziś czasu dla siebie, czy dla komputera. Zatem w ramach zadośćuczynienia wstawiam mój twór z fandomu SK. To oneshot. Nigdy wcześniej nie myślałam o publikowaniu tego gdziekolwiek, a już zwłaszcza w sieci. Ale lepszy rydz niż nic!
PS.: Nie wykluczam, że pani Yatsume pojawi się w Złotej Kapłance.


Jak bombki na choince i gwiazdka na niebie-
tak Bóg miłosierny zjawia się u Ciebie i daje Ci pokój,
radość i wiarę w te Święta radosne, hojne i wspaniałe.


FANDOM: Shaman King (Król Szamanów)
Beta: -
Długość: oneshot
Rating: dla każdego
Ostrzeżenia: Orginal Charakter
 
 
Weszłam do gabinetu lekarza i zajęłam miejsce naprzeciw jego biurka. Wyglądający na typowego naukowca, około 30-letni mężczyzna uśmiechnął się do mnie. Skinęłam mu z powagą i ukradkiem rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ściany zasłaniają regały z książkami, na których brzegach poustawiano również dyplomy w ramkach.
Moje spojrzenie zatrzymało się na chwilę na samuraju po czym znowu spojrzałam na lekarza.
To nie są badania okresowe. Zapewne w wyniku tego spotkania stracę pracę… trochę mi przykro z tego powodu. Zawsze chciałam być policjantem.
- Pani Yatsume, tak?
Skinęłam.
- Czy wie pani dlaczego tu jest?- zajrzał do dokumentacji.
- Domyślam się.
- Ach…?- uniósł brew zaskoczony.
- Powiedziałam przełożonemu, że duch zamordowanego biznesmena przekazał mi pewne informacje. Co prawda miało to miejsce 3 miesiące temu, ale mój przełożony nie miał wcześniej sposobności do tego by skierować mnie tutaj bez powiedzenia swoim przełożonym, że widzę duchy.
Mężczyzna coś odnotował.
- Pani zdaniem, dlaczego do tego doszło?
- To nie jest spisek- pokręciłam głową.- Po prostu mój przełożony niepokoi się o moją psychiczną kondycję.
- Dlaczego pomyślała pani o spisku?
Zmarszczyłam brwi. Pomyślałam…? Nie… zaprzeczyłam temu. Zaraz… przez to, że temu zaprzeczyłam uznał, że o tym pomyślałam?
- Już parę razy powiedziałam, że widzę duchy.
- Tak? Komu?
- Moja rodzina wie. Oni są przyzwyczajeni. Nie przejmują się tym, wierzą mi nawet… w pewnym stopniu. Kiedy byłam w przedszkolu nie ukrywałam, że widzę duchy. Potem się przeprowadziliśmy. W podstawówce miałam tylko jedną przyjaciółkę po tym jak wyśmiano mnie bo wierzę w duchy. Później uważniej wybierałam ludzi, którym mówiłam o duchach.
- Co robią te duchy?
- Nie rozumiem pana pytania.
- Proszę mi opowiedzieć o duchach. Tu również są jakieś? Dlatego się pani rozejrzała?
- Tu jest tylko Sanosuke-kun. Poznałam go trzy lata temu, od tamtej pory towarzyszy mi… można go nazwać moim przyjacielem lub towarzyszem. Opowiedzieć panu o Sasuke?
Skinął, a ja spojrzałam pytająco na kolegę.
- Mogę?
- Oczywiście- skinął i podszedł do okna.
- Sanosuke-kun zginął mając 36 lat. Żył w czasach wojen. Jego ojciec był myśliwym shoguna ziem północy. Kiedy Sanosuke-kun był nastolatkiem jego ojciec nie wrócił do domu na noc. Rok wcześniej jego dwie siostry i matka umarły od choroby, więc poszedł go szukać. Górscy bandyci zaatakowali jego ojca, gdy wracał z łowów, tak wywnioskował Sanosuke-kun z tego co zobaczył. Bandyci go nie gonili, widocznie wiedzieli, że jest sam. Mieszkali daleko w górach, więc nie miał przyjaciół w najbliższej wiosce. Była głodówka, nikt go do siebie nie przyjął. Potrafił polować, więc dawał sobie radę. Kiedy skończył 14 lat spotkał wagabundę Mizuki’ego. Podróżny samuraj nie potrafił polować, zazwyczaj żył z opłat jego usług. Sanosuke-kun zawarł z nim układ. Został jego uczniem w zamian za użyczenie umiejętności łowieckich. Mizuki kierował się na północ. Okazało się, że zima była zbyt ciężka dla samuraja. Po zaledwie dwóch miesiącach podróży umarł. Sanosuke-kun przejął jego rzeczy i został wagabundą.
- Jak zginął?
- Sanosuke-kun jest przystojny. Jest jak skrzyżowanie tradycyjnego aktora i idola- zarumieniłam się lekko.- Pewna pani chciała go uwieść. Flirtowała z nim. Jej mąż się o tym dowiedział i kiedy Sanosuke-kun spał po wykonanej pracy ścięto mu głowę. Sanosuke-kun nie miał mu za złe swojej śmierci. Od śmierci ojca nie miał niczego co byłoby tylko jego od początku do końca i pokochał podróże. Został na ziemi. Od wieków podróżuje po Japonii.
Psychiatra przez chwilę notował coś kiwając głową.
- Jak się poznaliście?
Westchnęłam i rozparłam się wygodniej na krześle.
- To było trzy lata temu. Sanosuke-kun wyglądał na poruszonego, ale milczał. Milczące i zaniepokojone czymś duchy to zazwyczaj dusze zamordowanych osób. Ludzi, którzy wpadli pod samochód lub zmarli w innym niespodziewanym wypadku. Oni czasami są niebezpieczni, ale jeżeli się z nimi porozmawia, zdarza się, że uspokajają się i odchodzą do nieba. Wracaliśmy ze znajomym ze służby. Mój partner wie, że widzę duchy. Nie wierzy w nie, ale uważa, że mam intuicję- zawahałam się- czy też raczej instynkt. Sanosuke-kun był zdziwiony, że go widzę, ale natychmiast pokazał nam gwałconą gimnazjalistkę. Został. Powiedział, że podoba mu się, że może mieć pozytywny wpływ na losy żywych ludzi. Po pewnym czasie zaprzyjaźniliśmy się i przyzwyczailiśmy do siebie nawzajem.
- Co na to pani znajomi?
Podrapałam się po karku szczerząc.
- Mao-chan jest nieco niezadowolona. Zawsze nim zacznie ze mną rozmawiać na temat jej męża, trzy razy pyta, czy Sanosuke-kun wyszedł. Co do taty, marudzi, że mieszkam w kawalerce z mężczyzną, którego nie zna. Pozostali raczej to ignorują, tak jak to, że widzę duchy.
- Kim jest Mao-chan?
- Moją przyjaciółką z policji. Robi w szkoleniach. Znamy się od gimnazjum.
- Czy ktoś z jej rodziny umarł? Widziałaś jego ducha?
- Hm… Mao-chan raczej nie ma do czynienia ze zmarłymi. Jej rodzina  należy do tych długowiecznych. Nigdy nie oczekiwała, że porozmawiam dla niej z jakimiś duchami. Woli tego unikać. Mówi, że duchy powinny pozostawiać życie żywym.
- Jakie są duchy, które widzisz?
- Nie rozumiem pytania.
- Są wesołe? Smutne? Samotne?
- Różnie- wzruszyłam ramionami.- Duchy są jak ludzie. Tylko nie mają ciał i niewiele mogą zdziałać.
- Ma pani narzeczonego lub bliższego znajomego? Jak pani życie seksualne?
Zarumieniłam się. Niby dlaczego pyta o takie rzeczy!? Sanosuke się śmieje.
- Wyjdź!
- Słucham?- spytał lekarz.
- Przepraszam… to nie do pana. Sanosuke-kun, wyjdź, nie będę mówiła na te tematy przy tobie.
Samuraj wzruszył ramionami i przeskoczył parapet.
- Nie trzeba mu otworzyć drzwi?- spytał mnie psychiatra.
- Wyskoczył przez okno, nic mu nie będzie. Od roku spotykam się z przystojnym młodym rameniarzem, Kisate.
- Jak często ze sobą sypiacie? Nie przeszkadza mu Sanosuke?
Potarłam zarumienione policzki.
- Kisate nocuje u mnie przynajmniej 3 razy na dwa tygodnie… nie wie o tym, że widzę duchy. Sanosuke-kun idzie wtedy imprezować na cmentarzu. Cmentarze to coś jak dyskoteki dla duchów.
- Dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczego Kisate nie wie o Sanosuke? Boisz się, że będzie o niego zazdrosny?
- Zazdrosny?- zdziwiłam się.- Nie. Nie ma powodu do zazdrości. Poza tym kiedy zaczęliśmy się spotykać Kisate powiedział, że nie jest gotowy na poważny związek… parę razy widziałam go z innymi kobietami.
- Nie przeszkadza to pani? Ma pani z kimś innym silne zażyłości? Z duchami?
- Z duchami?- skrzywiłam się.- Sanosuke-kun jest jedynym przystojnym i znośnym na dłuższą metę duchem, ale on jest gejem. Co do przeszkadzania- westchnęłam.- Oczywiście, to boli. Uwielbiam jego ramen i ramiona… ale jeżeli spróbuję go do czegoś przekonywać, to znowu zniknie na jakiś czas. Jeżeli już musi, to niech robi to z innymi kobietami. Ale z pewnością dla mnie ma najwięcej czasu. Co do innych związków, 14 miesięcy temu zostawiono mnie przed ołtarzem. Mój narzeczony był moim przyjacielem jeszcze z czasów dzieciństwa. Wierzył w duchy, choć ich nie widział. Uwielbiał jak opowiadałam mu historie, które z kolei mi opowiadały duchy. Zostawił mnie dla miko ze świątyni w Kioto.
Mężczyzna coś odnotował i podkreślił to… nie wiem dlaczego, ale mam złe przeczucia.
*
- Dlaczego ja?- mruknęłam przyglądając się gwiazdom.
- Tak to już bywa.
- Rąbnął cię ktoś kiedyś?- spytałam ducha.- Trzy katastrofy na raz, czy to nie za dużo? Rozumiem: wyrzucenie z pracy i wypadek rodziny w jednym dniu… ale w dodatku to, że mnie facet rzucił i od razu zabrał ślub z inną? Ach! I ten cudowny świstek, że mam lekką paranoję… JAK JA MAM ZNALEŹĆ PRACĘ!?
- Nie drzyj się…
- Zostanę chyba wagabundą*. Kto o zdrowych…
Telefon.
- Nikt o zdrowych zmysłach- mruknęliśmy zgodnie patrząc na nieznajomy numer.
Odebrałam i wysłuchałam propozycji spotkania z potencjalnym pracodawcą. Możemy się spotkać choćby i dziś… no dobra, umówiłam się na kolację. Jakiś chińczyk… Tao En nie brzmi mi zbyt japońsko.

*wagabunda- człowiek lubiący się włóczyć; obieżyświat, tramp, włóczęga, włóczykij
PS.: Ktoś się domyślił skąd tytuł?

4 komentarze:

  1. Hej, jestem ze Spisu Blogów o Shaman King.
    Jak pewnie wiesz, przy wpisywaniu blogów umieszczamy krótki opis danej historii. W związku z tym, że na Twoim prowadzone są dwa opowiadania o SK, chcielibyśmy się dowiedzieć, które z nich jest tym "głównym".
    Liczę na szybką odpowiedź, pozdrawiam
    Yohao

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć!
    Jesteś u mnie w kolejce na weryfikator.blogspot.com, w związku z tym chciałam zapytać się, czy chcesz otrzymać ocenę bloga mimo przeterminowania?

    Pozdrawiam,
    Malcadicta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W razie braku odpowiedzi przez dwa tygodnie, wystawię odmowę.

      Usuń