poniedziałek, 9 grudnia 2013

Złota Kapłanka [10]

Jestem złą kobietą, oj złą =.= Minął prawie miesiąc, a ja dopiero teraz zebrałam się do kolejnej części historii... i to w dodatku zabrałam się za historię Złotej Kapłanki :/ No cóż, ale dzisiaj tak sobie przypomniałam o tym, że chyba już dawno nie pisałam i pomyślało mi się, że w sumie za tydzień na pewno nie będę miała kompletnie czasu i głowy do tego typu spraw.

Nie przedłużając, pozostawiam Wam kolejną część historii, która i tak ma mało fanów.

PS.: Powitajmy Hao Asakurę i kilka mitologicznych stworów!

FANDOM: Shaman King (Król Szamanów)
Beta: -
Długość: ??
Rating: +16 (tak na zapas)
Ostrzeżenia: śmierć

~Kapłanko, przybądź na dziedziniec- usłyszałam nagle wśród moich myśli obcy głos.
Posłusznie wróciłam na dziedziniec i skamieniałam… przy nogach Ducha Pomocnika siedzą dwa lisy. Płomienno-rudy i biały. Czy to mogą być Duchy Opiekunowie Świątyni?!
- Przepraszamy Yuji-sama- biały spuścił smętnie głowę.
- Co się stało? To Duchy Opiekunowie? Gdzie jest wujek? Gdzie…
Duch Pomocnik wskazał główną świątynię. Co…? Ukrył się! O Inari, co za ulga…
Ktoś mnie złapał za ramię. Obejrzałam się zaskoczona. Dlaczego Anna mnie zatrzymuje?
- On nie żyje.
Skamieniałam.
- Nie mieli szans. Demony były zbyt potężne dla przeciętnych duchów.
Wujku…
Pewnie niósł kolację Inari-sama kiedy zaatakowano… nienie wujek!
- Trzeba zadzwonić na policję- powiedział Ren.- Powiemy im, że gdy tu przybyłaś wszystko tak wyglądało i zadzwoniłaś do mnie bo pomyślałaś, że napastnik może tu jeszcze być.
Usiadłam na ziemi.
- Róbcie co chcecie- powiedziałam cicho.
Wujek odszedł? Naprawdę? Wujek?
Zadzwonili po policję. Funkcjonariusze przybyli szybko i wypytali ich, po czym i przeszukali całą świątynię. Ja nie ruszałam się ze swojego miejsca. Nie mam sił na rozmowy… na sprzątanie, czy cokolwiek innego. Stracilam wuja. Co teraz ze mną będzie? Co będzie ze świątynią?
- Ty jesteś Takeyama Yujiro?
Spojrzałam na policjantkę i skinęłam. Stoi przede mną spokojna, przeciętna kobieta z notatnikiem w dłoni. Czy muszę z nią teraz rozmawiać? Ale tak naprawdę?
- Mogę poprosić jakieś dokumenty?
Ech... najwyraźniej nie może sobie odpuścić procedur.
Chwilę szperałam w mojej szkolnej torbie i w końcu znalazłam to o co mnie poproszono. Podałam jej mój portfel.
- Dobrze… Takeyama-san- odczytała moje nazwisko z legitymacji.- Mieszkałaś tu sama z wujkiem?
Skinęłam.
- Kiedy ostatni raz z nim rozmawiałaś? Widziałaś go?- zerknęła na mnie uważnie.
- Dziś…- mój głos się załamał, więc odchrząknęłam.- Dziś po szkole zadzwoniłam do niego bo poszłam z kolegami z klubu kendo do baru. Wolał żebym wróciła tutaj, ale tego nie zrobiłam- jęknęłam.- Inari-sama, gdybym…
- Rozumiem- przerwała mi.- Czy coś wskazywało na to, że obawia się czegoś? Kogoś?
Pokręciłam głową.
- Dlaczego wracałaś limuzyną z Renem Tao?
- Należy do klubu kendo. Powiedział, że w nocy niebezpiecznie jest wracać na piechotę… zazwyczaj wracamy razem pieszo.
- Nie bałaś się?
Spojrzałam kobiecie w oczy bezradnie. Nie mam pojęcia czego mogłabym się bać. O czym w ogóle ona do mnie mówiła? Co sugerowała? Najlepiej jak ją po prostu spytam.
- Czego?
- Rozumiem…- mruknęła i odnotowała coś. Zatem nie poznam odpowiedzi na moje pytanie.- Wysadził cię i kiedy weszłaś na dziedziniec- wymamrotała coś. Najwyraźniej rozmawiała już z Renem bo ja nic o tym nie wspominałam. Nagle spojrzała na mnie przeszywająco.- Jak to wyglądało?
- Tak jak teraz- chciałam się uśmiechnąć, ale czuję, że mi nie wyszło…- Ktoś zbezcześcił świątynię.
- Czy ta świątynia… miała… hm… swoich wrogów?
Wzruszyłam bezradnie ramionami.
- Nie.
Spojrzała na mnie uważnie, jakby mi nie wierzyła.
- Jesteś tego pewna?- spytała z naciskiem.
Westchnęłam i przez chwilę przypatrywałam się moim dłoniom. Cóż, muszę jej chyba wytłumaczyć sytuację tego miejsca... czy też raczej prawdziwą rolę kapłana opiekującego się tym przybytkiem.
- Wujek musiał grać na giełdzie żeby ją utrzymywać. Nie było dużych przychodów… oczywiście to lisia świątynia, więc ludzie za nią nie przepadają. Jednakże, zazwyczaj ją ignorują. Kiedy mogę zacząć porządki?
Kobieta westchnęła.
- Najlepiej żebyś tu nie zostawała.
CO!? Poderwałam się, ale zaraz nogi odmówiły mi posłuszeństwa i wylądowałam na bruku.
- Mieszkam tu!
- A twoja rodzina?
Zawahałam się. Oni nie mieszkają w pobliżu. Nie mam nikogo z rodziny kto mógłby mnie przenocować, a mieszkałby blisko.
- Mieszkają na przedmieściach- przyznałam cicho.
- Zawieziemy cię tam.
- Mój dziadek był kapłanem! To świątynia mojej rodziny od pokoleń! Nie mogę jej ot-tak zostawić!
- Tu jest niebezpiecznie- zaznaczyła kobieta stanowczo.
- Nie ma nikogo innego kto mógłby się zaopiekować tym miejscem!
- Masz rodziców, czy nie tak?
- Oni pracują. Ja niedługo skończę szkołę. Chciałam tu zostać. Proszę mi pozwolić.
- Ale…
Przyłożyłam czoło do bruku kłaniając jej się.
- Proszę.
- Porozmawiam z moim ojcem- usłyszałam za sobą głos Rena.- Załatwi jej ochroniarzy.
Spojrzałam z nadzieją na kobietę.
- Niemniej, nie może tu zostać na noc.
- Więc może przenocuje u nas?
Jun…? Odwróciłam się zaskoczona.
- Kim pani jest?
- Jestem starszą siostrą Rena. Jutro rano pojadą razem do szkoły. Czy nie bezpieczniejsza będzie kuloodporna limuzyna, niż metro? Poza tym to krótsza trasa.
- No dobrze, ale powiadom o tym rodziców- policjantka spojrzała na mnie surowo.
- Kiedy mogę zacząć porządki w świątyni?
Kobieta westchnęła ciężko.
- Pogonię naszych specjalistów żeby uwinęli się do jutra do południa. Czy masz jakieś informacje dla nas?
- Nie można wchodzić do pomieszczenia za ołtarzem… i jeżeli jakieś kadzidełka się palą, proszę ich nie ruszać.
Kobieta skinęła.
- Idź się spakować.
Wstałam i zachwiałam się… kiedy zmiękły mi nogi? Ren mnie złapał i oparł o siebie nim upadłam.
- Dzięki- szepnęłam.
- Idziemy przewodnicząca.
W domu szybko spakowałam do torby podróżnej najpotrzebniejsze rzeczy.
- Tylko tyle?- spytał, gdy starałam się ją podnieść.- Daj- powiedział i po prostu zabrał ją na swoje ramię.
- Tak, to tylko jedna noc… dziękuję Ren.
- Nie ma za co, no już, idziemy.
- Serio jestem wdzięczna… to miejsce jest dla mnie bardzo ważne.
- Przecież wiem- skrzywił się.- Idziemy.
Kiedy wsiedliśmy do limuzyny stwierdziłam, że są tu przyjaciele Yoh, Jun i Duch Pomocnik. Zaraz, to są…
- Więc już ich widzisz?- spytała Anna.
Otworzyłam usta, ale zostałam uprzedzona.
- To naturalne, że moc kapłana przebudza się, gdy posiada on odpowiednią wiedzę i determinację- powiedział chłodno Duch Pomocnik.- A prawdziwy kapłan to typ szamana.
- Jak zwykle niemiły- wymamrotał Morty, a Duch posłał mu pełne wyższości spojrzenie.
- Może wszyscy się przedstawicie?- Anna zerknęła na duchy.
- Jestem Bason, miło mi, że mogę z tobą rozmawiać Mistrzyni Takeyama.
E… jest naprawdę duży.
- Jestem Amidamaru, duch stróż Yoh-dono- uśmiechnął się do mnie samuraj.
- Kororo!- pisnęła mała istotka… zaraz. Legendy… legendy…
- Drobiażdżek?
- Tak- skinął z dumą Trey.
- Ja jestem Ryuu, a to Tokageroh!
Uh… wygląda trochę jak gangster. A raczej, obaj wyglądaja jak gngsterzy.
- Jestem Lyserg Dhietel, a to Finn.
Uśmiechnęłam się do wróżki. Zdecydowanie Anglia.
- Ren opowiedział nam o wszystkim- powiedziała Anna.- Skąd znałaś te ataki?
- Ta zaklęcia kapłańskie- sprostowałam.- Znam większość zaklęć, których opisy znajdują się w świątyni, więc kiedy Duch Pomocnik kazał mi użyć jednego z nich, zrobiłam to.
- Nazywam się Zurui, kapłanko.
Skinęłam mu.
- Powinnaś się teraz szkolić w kapłaństwie- powiedziała Anna spokojnie.- Będziesz miała z tym problemy?
- Żaden ze zwojów nie został spalony, ani skradziony, są odpowiednio zapieczętowane- powiedział spokojnie Duch Pomocnik.
- Musisz się wtrącać?- Anna łypnęła z irytacją na Zurui’a.- Dowiedziałaś się czegoś o nich?- skupiła się na mnie.
Westchnęłam. Tenmei… dowiedział się tego, że nie będę w świątyni praktycznie rzecz biorąc ode mnie. Wystarczyło, że sprawdził, czy ktoś przyszedł na trening, a potem nas śledził. To moja wina… spuściłam głowę.
- Annouji Tenmei z klubu boksingu z mojej szkoły to jeden z nich. Bali się Hao, dlatego nie działali, gdy on żył. Poza tym z jakiegoś powodu chcieli mnie po swojej stronie. Chcą zlikwidować małe bóstwa bo niektóre mają więcej mocy niż się wydaje… a raczej wydaje mi się, że chcą je kontrolować, tak jak te demony.
- Co masz na myśli?- spytała czujnie Anna.
- Tenmei zaatakował mnie Cernunnosem*.
Wszyscy wytrzeszczyli na mnie oczy. Chyba nie rozumieją o kim mówię. Jak by im to wytłumaczyć? Chyba najlepiej podać im cechy tego bóstwa.
- Mitologia Celtów, bóg zaświatów i zwierząt, istota człekokształtna z rogami jelenia. A może to był Herne**?- spojrzałam na Zurui’a pytająco.
- Herne są mniej owłosieni.
- W każdym razie podczas ataku jego oczy płonęły czerwienią, był całkowicie kontrolowany…
- Te które nasłano na mnie również- skinął Ren.- Wiec to były zniewolone bóstwa ludzi?
Skinęłam i wszyscy popadli w zadumę. Nie dane im było tego zbytnio przemyśleć, bo odezwał się Zurui.
- Już 1300 lat moi kuzyni znikają.
- Tak?- spytała go Anna.- Nie szukaliście ich?
- Ci którzy szukali znikali. Najpierw znikały bóstwa w…- zawahał się.- Tak zwanej "Europie". Pierwszy upadł pokojowy potężny duch, Światowid***. Jego moc nie była wykorzystywana do walki. Sprowadzał na ludzi szczęście, miłość i urodzaj. Następnie najsilniejszych bóstw pozbawiono tak zwanych „Amerykańczyków”. Wrócili do Europy wyłapać pozostałe bóstwa.
- Ile lat to trwało?- zawahałam się.
- Europa 500 lat, mało szamanów się tym przejęło. Amerykańczyków 600 lat… ale zrobili przerwę na czas żywota Hao Asakury. Bóstwa Europejskie były już słabe i zapomniane, ludzie nie dostrzegli ich zniknięcia. Około 50 lat temu jeden jedyny raz zaatakowali w Japonii.
Pięćdziesiąt… uniosłam głowę.
- Gdzie?- spytała Anna.
- Mój dziadek- szepnęłam.
- Zgadza się- skinął Zurui.- Był najsilniejszym kapłanem na wyspach. Nie zdążył przekazać swej wiedzy dziecku- ojcu kapłanki. Jego brat nie posiadał wystarczająco mocy duchowej. Moja pani nie chciała go narażać, więc zamknęła jego oczy na duchy.
- Wujek widział kiedyś duchy?- zdziwiłam się.
- Tak. Był świątynnym magiem[zawód nazywany w tym opowiadaniu zamiennie miko]. Inari-sama zamykając mu oczy odebrała mu część mocy… jednakże nawet z tą mocą, zginąłby podczas tego ataku.
Spuściłam głowę. Więc nic nie byłoby w stanie odmienić jego losu?
- Od dawna wiadomo, że Takeyama-san jest kolejnym kapłanem?- spytała z wahaniem Jun.
- Kotatsu i Rikuo byli tego pewni od jej piątych urodzin. Ja dowiedziałem się o tym, że niedługo zejdę na ziemię pół roku temu. Ponoć kapłanka wykazała prawdziwe zdolności już w wieku sześciu lat.
- Um… kiedy zszedłeś do świątyni?- spytałam niepewnie.
- Przybyłem w dniu przerwania Turnieju. Uznano, że od zniknięcia Hao Asakury Oni znowu zaczną działać i kapłanka będzie w niebezpieczeństwie.
- Dobra- uciął rozmowę Ren.- Skoro już wszystko omówiliśmy czas iść… dasz radę?- spojrzał na mnie.
Zmieszałam się.
- Użyłaś wielce potężnego zaklęcia do przegnania wroga kapłanko. Nawet twój dziad nie był w stanie go użyć tuż po przebudzeniu.
- To znaczy, że nie dojdziesz- powiedział Ren i nim drgnęłam Tao zabrał mnie na kolana. Znaczy się wciągnął mnie na nie i złapał mnie tak, że nie wyślizgnę mu się. Horo Horo zagwizdał, a ja posłałam mu piorunujące spojrzenie.
- Majteczki ci widać ślicznotko.
Zurui otworzył swój wachlarz, a na nim pojawił się znak…
- Hej, co jest?! Dlaczego nic nie widzę?!- wrzasnął Horo Horo machając rękoma jak oszalały. Yoh i Morty szybko odsunęli się od niego bo przy okazji rozdaje wszystkim wokół ciosy.
- Będziesz ślepy zboczony szamanie przez siedem dni, siedem godzin i siedem minut- oznajmił uroczyście i posępnie Zurui.
- Jun zrób coś z jej spódniczką, nie mam ochoty robić przedstawienia.
Zielonowłosa zachichotała i wsunęła koniec mojego mundurka między moje uda, a ramię Rena.
Tao wysiadł z limuzyny i ujrzałam ogromny hotel.
- Wow- mruknęłam.- To należy do korporacji Tao?
- Zgadłaś- powiedział Ren. Pożegnaliśmy się z szamanami i duchami, a ci odjechali limuzyną. Jun weszła z nami do budynku(ech… ja zostałam wniesiona i wszyscy się na mnie gapili). Jazda windą trochę trwała, ale nic dziwnego- jechaliśmy na ostatnie piętro…
- Będziesz dziś spała w pokoju Renny’ego, a on będzie u mnie- zdecydowała Jun.
- Nie trzeba, wystarczy mi sofa…
- Nie żartuj przewodnicząca- Ren mnie postawił i objął w pasie ręką. To trochę zabawnie wygląda bo jest niższy ode mnie…- Do jej łóżka zmieściłoby się pięć osób.
- Ale…
- Nie marudź Takeyama-san. Ren, usadź ją. Co zjesz na kolację?
- Obojętne…
Kiedy zobaczyłam co wyszło z mojego obojętne doszłam do wniosku, że następnym razem powiem coś w stylu „jajecznica”. O nie! Dziś nie złożyłam ofiary bogini, ani opiekunom! Mam nadzieję, że bogini się przez to na mnie nie obrazi?



* Cernunnos- http://pl.wikipedia.org/wiki/Cernunnos
** Hern/Herne- http://pl.wikipedia.org/wiki/Hern
Wprowadziłam rozróżnienie tych dwóch bóstw/istot mitologicznych wedle mego uznania(rzeczywiste różnice są niewielkie, zależne od źródła pisanego, w którym się z nimi spotykamy).
*** Światowid- http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awi%C4%99towit - forma niepoprawna pojawia się specjalnie

3 komentarze:

  1. Bardzo mi się podoba twoje opowiadanie i serdecznie zapraszam Cię do siebie oraz liczę, że coś jeszcze dodasz ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że zawsze komentujesz Mari :) Cóż, najszybciej dodam coś w środę(tak mi się wydaje, że to najszybszy realny termin). Chętnie bym cokolwiek przeczytała w sieci- dowiedziałabym się przynajmniej, czy moje opowiadanie bardzo odstaje niskim poziomem. Niestety mój czas na komputerze nie jest nieograniczony(porównałabym moje pisanie do dziurawego sera), a los póki co nie jest łaskawy.
      Może w styczniu/lutym coś się zmieni :)

      Usuń
  2. świetny blog! a to opowiadanie najbardziej mi się podoba :D
    życzę dużo weny!

    ~Ōkami

    OdpowiedzUsuń