Wiem, że nie lubicie Złotej Kapłanki(a może lubicie?), ale publikuję coś co być może Was przekona.
By the way, może poczęstuje mnie ktoś komentarzem? Nawet najbardziej zjadliwym!
FANDOM: Shaman King (Król Szamanów)
Beta: -
Długość: ??
Beta: -
Długość: ??
Rating: +16 (tak na zapas)
Ostrzeżenia: walka :)
Ostrzeżenia: walka :)
Po niecałych 3 minutach byli już wszyscy. Zbliżyliśmy się do
grupy łobuzów.
- To wszyscy?- zakpił lider łobuzów.- Myślicie, że dacie nam
radę?
Prychnęłam z irytacją.
- Jak się nazywasz?- spytałam go spokojnie, ale stanowczo.
- Jestem Saiko Seiji, Czerwononogi z Tousho. A co laleczko?
Chcesz wiedzieć komu pogratulować?
Kilkanaście osób zachichotało.
- Nie- powiedziałam spokojnie.
Zapadła cisza.
- Powinnam o tobie słyszeć?- spytałam uprzejmie.
- Hej!- wkurzył się chłopak stojący obok gościa.- Co ty
sobie myślisz?! Że jesteś dziewczyną to nikt cię nie dotknie?!
- Ja nazywam się
Takeyama Yujiro. W tej szkole nazywają mnie Potworną Przewodniczącą Klubu Kendo
i Świętą Lisicą z Klubu Kendo- na ten drugi przydomek przeciwnicy zaczęli
szeptać, a ich dowódca zmrużył oczy.
- Ty jesteś Świętą Lisicą?- spytał.
- To właśnie powiedziałam.
- Takeyama-san…?- odezwał się niepewnie Katsu.
- Spokojnie- mruknęłam i dodałam głośniej: Rozumiem, że o
mnie słyszałeś. To miło, że ludzie o mnie słyszą. Może zamiast marnować czas na
bezsensowną ogólną bójkę, tylko nasza dwójka się sobą zajmie?
Chłopak się roześmiał.
- Może i jestem liderem szkoły Pani Lis, ale nawet gdybym ci
obiecał to czego chcesz, chłopaki zrobiliby to czego oni chcą.
- Rozumiem- powiedziałam przyjmując podstawową figurę
Renka-sou.
Ludzie po przeciwnej stronie zaczęli szeptać ze wzburzeniem.
- Nie lepiej żebyś dobyła shinai?- prychnął chłopak.- Nie
sprowokujesz mnie tak małą bronią.
- Nie chcę cię prowokować- powiedziałam, a ludzie umilkli.-
W kendo jestem dobra. W Renka-sou jestem świetna.
- Ranka-soul? Pierwsze słyszę. Dobra chłopaki… dajemy!
Szybko rozłożyłam wachlarz i w następnej chwili blokowałam
nim kopniaka wymierzonego w szczękę. Równocześnie zrobiłam unik i wsuwałam się
pod nogę… Dosięgłam butem twarzy Seiji’ego i runął na ziemię zwalając przy
okazji z nóg dwie osoby. Trzeci chłopak przewrócił się na nich.
Zatrzasnęłam wachlarz i uderzeniem w szyję sprawiłam, że
jeden z mijających mnie chłopaków padł nieprzytomny. Kolejna dwie osoby się na
nim przewróciły.
Po zaledwie pięciu minutach sytuacja była dość klarowna.
Seiji’emu trochę czasu zajęło wygrzebywanie się spod nieprzytomnych chłopaków,
a ja w tym czasie szybko i płynnie pozbyłam się kilkunastu chłopaków. Ren,
Katsu, Kitami i Natsu z mojego klubu wykazali się nie lada zręcznością w
operowaniu shinai tak by onieprzytomnić wroga… zresztą, Tenmei również jest
świetny. Reszta przy nich to nic!
Seiji rozejrzał się i skrzywił z irytacji. Uśmiechnęłam się
i ustawiłam wachlarz na wysokości ust.
- Walczymy?- spytałam.
Spojrzał na mnie i próbował mnie zaskoczyć prawym sierpowym.
Otworzyłam wachlarz zasłaniając swoją twarz i uchyliłam się… kopnęłam go w
żebra i cofnęłam się. Zamknęłam wachlarz i sklęłam w duchu. Zignorował ból i
wyprowadził kopniak lewą nogą.
Ustawiłam wachlarz pionowo i kiedy dotarł do niego kopniak
pozwoliłam na delikatne wygięcie… noga przeleciała nad moją głową i Seiji
stracił równowagę. Teraz!
Złapałam jego mundurek lewą ręką i przytrzymałam go.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
Puściłam koszulę.
Uderzyłam rękojeścią wachlarza w jego mostek.
Czerwononogi przewrócił się i przeturlał kawałek… najpierw
po nieprzytomnych uczniach, a potem po żwirku. Przeszłam po nieprzytomnych
ludziach i stanęłam nad nim.
- Poddajesz się?
Spojrzał na mnie z
dołu. Jest upokorzony.
- Nigdy!- warknął.
- To wstań. Chcę wygrać z równym sobie, a nie czołgającym
się.
Zawahał się… ale nagle dostrzegłam w jego oczach zrozumienie
i poderwał się. Chciał mnie uderzyć lewą ręką, ale ukucnęłam i wyskoczyłam
celując głową w jego szczękę. Chrupnęło. Trafiony! Wyprostowałam się. Chwieje
się i stara się mnie złapać… pozwoliłam mu dosięgnąć mojego lewego ramienia i w
momencie, gdy wydawało mu się, że złapał równowagę obróciłam się do niego
tyłem. Ten manewr go przyciągnął…wbiłam wachlarz w jego brzuch pod moją prawą
pachą. Usłyszałam głuchy jęk i oparł się na mnie bezwładnie. Przechyliłam się
na bok, a on się ze mnie zsunął bezwładnie.
Rozejrzałam się. Ostatni padają jak muchy.
- To była dobra walka przewodnicząca.
Zerknęłam na Rena Tao i skinęłam.
- Rzadko masz okazję walczyć bez Basona?- spytałam.
- To relaksujące- powiedział i przeciągnął się.
- Taka walka pokazuje twoje prawdziwe umiejętności-
przyznałam i usiadłam na stercie nieprzytomnych chłopaków.- Ma też swoje dobre
strony, to lepsze niż te głupie zawody w poszczególnych dziedzinach. Tu musisz
wykazać się umiejętnościami spoza swojej dziedziny.
- Racja… często bierzesz udział w bijatykach skoro tak
mówisz.
Westchnęłam z irytacją.
- Zbyt bardzo podobam się nieodpowiednim mężczyznom. Typy
spod ciemnej gwiazdy na mnie lecą.
Tao skinął… i wtedy padł ostatni uczeń Tousho.
- To już wszyscy?- zdziwiła się Kimiko.
Członkowie pozostałych klubów wytrzeszczyli na nią oczy.
- Yhm- skinęłam i wstałam.- Dziś możecie nie przychodzić do
klubu. Kimiko, Tetsu, Katsu i Tao, macie
dwa tygodnie zwolnienia ze sprzątania. Upomnijcie się w razie czego.
- Tak przewodnicząca!- krzyknęli radośnie.
Wróciliśmy do szkoły… w holu czekał na nas przewodniczący
szkoły.
- Świetna robota. Takeyama-san, chyba dojdą nowe plotki na
twój temat.
- Huh…?- mruknęłam.- Możemy wracać na zajęcia?
- Tak. Kto chce może zabrać prysznic i pójść do
pielęgniarki. Na tą lekcję macie obecność. Klub kendo, musicie oczyścić shinai
do tego stopnia by policja nic na was nie znalazła, przynajmniej tak na oko. Za
chwilę wzywam pogotowie- wskazał na telefon na monety.
- Dobra- skinęłam.- Ranni ode mnie do pielęgniarki.
Pozostali idą czyścić miecze. Trzecioklasiści do klas.
- Hai!- krzyknęli zgodnie.
Moi znajomi rozdzielili się na trzy grupy. Skinęłam
oniemiałym towarzyszom broni i wróciłam do swojej klasy. Powitały mnie oklaski
i gwizdy. Nauczycielka przeczekała spokojnie aż zajmę swoje miejsce.
- Dobra robota Takeyama-san, może będzie trochę spokoju na
dłuższy czas- powiedziała.- Gospodarz klasy przygotował ci notatki.
- Dziękuję- powiedziałam i odebrałam od chłopaka kartki.
Kiedy wrócili do lekcji ja zajęłam się dalszymi notatkami.
W klubie kendo pojawili się wszyscy. Dwie osoby były mocno
poobijane więc zwolniłam ich z ćwiczeń w połowie, a na końcu zamiast
zwyczajowych sparingów, urządziliśmy sobie pokazy. Jak się okazało mieliśmy
dużo szczęścia- nikt nie oberwał w widoczne miejsca i kiedy niespodziewanie
naszli nas policjanci w towarzystwie dyrektora, nic się nie wydało. Kiedy
wychodzili dyrektor puścił nam oko.
Po tym jak wszyscy zafundowali pokazy i wspólnie omówiliśmy
ich najlepsze punkty, rozeszliśmy się do szatni. Ze szkoły wyszliśmy razem. O…
telewizja przyjechała i mówią o bijatyce.
- Może wpadniemy wszyscy do baru moich rodziców?- spytała
Kimiko.- Mają tam ogólnodostępne TV- wyszczerzyła się.
- Ja jestem za- powiedziałam i wyjęłam z torby komórkę.
Wszyscy się zgodzili, że idziemy do baru. Ren nic nie
powiedział, ale ostatecznie poszedł z nami. Kiedy zadzwoniłam do świątyni wujek
był trochę podejrzliwy odnośnie tego, że nie wracam do świątyni od razu, ale
dał mi spokój kiedy obiecałam, że zabiorę na wynos dwie kolacje.
Z TV dowiedzieliśmy się o naprawdę… hm… o interesujących podejrzeniach
co do tego do czego doszło. Od wojny gangów(najnormalniejsze) do ataków
demonów, które przez lata żyły i ewoluowały w kosmosie. Rozstaliśmy się dość
późno i Ren powiedział, że ze względu na sektę nie powinniśmy iść na piechotę.
W sumie nie miałam nic przeciwko i bez narzekania przejechałam się limuzyną.
Pożegnaliśmy się i kiedy limuzyna odjechała przekroczyłam
bramę. Natychmiast skamieniałam.
Po dziedzińcu biegają dziwne
istoty. Robią dziwne rzeczy. I
dlaczego ja je widzę?!
Szybko wybrałam numer do Rena. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Zapomniałaś czegoś przewodnicząca?
- Mógłbyś zawrócić…? Mam tu… dziwną sytuację.
- Co? Co masz na myśli?!
Nagle jedna z istot zwróciła na mnie uwagę i wystrzeliła we mnie kulę ognia. NIE!
Metr przede mną pojawiła się mgiełka i zadrgała nerwowo…
ogień zawrócił.
- Na mój gust… w świątyni jest oddział demonów.
- Zaraz tam będę! Zawracaj pan!… pip… pip…
Świetny rozdział, na prawdę. Bardzo lubię twoje opowiadania o SK, zresztą sama piszę ze dwa i bardzo polubiłam twoje.
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy rozwój wydarzeń
Pozdrawiam