środa, 23 października 2013

Pogody, słońca, radości nam brakuje... [3]



Tak hurtem i z rozpędu wrzucam kolejny rozdział... tym razem poprawek naprawdę niewiele i naprawdę jestem niezadowolona z poziomu tej części.


FANDOM: Shaman King (Król Szamanów)
Beta: -
Długość: <20
Rating: +16
Ostrzeżenia: Cóż, znowu KREW. Taka przypadłość... poza tym, co to za walki bez krwi?
Bonus: tak więc zarys historii powstał 4 lata temu. Tak, CZTERY. Wtedy też powstała pierwsza wersja. W internecie pojawiła się wersja demonstracyjna składająca się z dwóch rozdziałów. Do podjęcia się odświeżenia tego i zamieszczenia zachęcił mnie mail, który odebrałam dziś rano. Cóż, planuję tym razem skończyć... to co tu będzie to POPRAWIONA WERSJA.




- YOH!- ciszę słonecznego popołudnia przerwał wrzask.- TRENING!!
Szatyn jęknął.
- Trening wcale nie jest taki zły- powiedziała nieśmiało niebiesko-włosa.- Ja lubię trenować.
- Serio? A co?
- Walkę mieczem.
Szatyn się roześmiał, a dziewczyna się zarumieniła mocno.
- Och, przepraszam… po prostu Anna karze mi biegać bez sensu i robić okropne ćwiczenia…
- YOH!!
- Pobiegniemy z tobą z Renem- powiedziała dziewczyna, po czym po chwili namysłu dodała.- On też powinien trenować.
- Dzięki za towarzystwo…
- ASAKURA MAM TWOJEGO DUCHA!!!
- Biedny Amidamaru…- jęknął chłopak.
Szatyn wybiegł z pokoju, a dziewczyna powoli wyszła. Odnalazła drzwi do pokoju swojego i Rena.
- Ren.
- Tak?
- Idziemy trenować z Yoh-kunem.
- Dobra- warknął chłopak.
Ren ku swemu niezadowoleniu musiał biec wraz z przyjaciółmi i narzeczoną, która wciąż podawała rozpaczającemu Yoh pozytywy treningu. Asakura w końcu przestał się smucić i zajął dziewczynę rozmowę o ich ulubionym zespole. Nawet nie zauważyli kiedy zostawili przyjaciół z tyłu.
- Dogadują się, to dziwne- powiedział Trey.- Są zupełnie różni.
- Ponoć takie osoby do siebie ciągnie.
Wszyscy spojrzeli na Brytyjczyka.
- No co?- spytał chłopak rumieniąc się.- Czytałem o tym w gazecie.
- Czy ty sugerujesz, że… Yoh zdradza Annę?- spytał Trey.
Wszyscy się roześmiali. Wszyscy poza Renem, który zmarszczył lekko brwi i wpatrzył się w plecy pary.
- Ej, coś nie tak stary?
- Nie. To w sumie byłoby dobrze.
- Nie dla Yoh… Anna by go zabiła- stwierdził Joco.
- Tak, ale przysiągł, że wyjdzie za nią JEŻELI wygra Turniej.
- Masz głowę- uśmiechnął się Trey.- Tylko ciekawi mnie kogo Yoh by wolał.
Kiedy skończyli trening Yoh i Muza wcale nie byli zmęczeni. Asakura wprost przeciwnie- tryskał entuzjazmem. Anna kazała mu medytować przez 3 godziny, a Ren ruszył ku budynkowi mając nadzieję, że to już koniec. Mylił się.
- Ren.
- Tak?- odwrócił się i spojrzał na narzeczoną.
- Za godzinę zrobimy mój trening.
Przyjaciele chłopaka spojrzeli nań współczująco, a on powiedział tylko ironicznie:
- Nie ma sprawy, choćby i teraz.
- Wspaniale! To za pięć minut na podwórku.
Kiedy dziewczyna zniknęła w budynku grupka przyjaciół ocknęła się z otępienia.
- Ona jest straszna chłopie- powiedział Trey.
- Wolę Annę- orzekł Ren.- Lepiej pójdę po broń, niewiadomo co wymyśli.
10 minut później zniecierpliwiona już mocno niewidoma usłyszała kroki Rena.
- Nareszcie. Spóźniłeś się.
- No tak, spóźniłem- mruknął pod nosem ironicznie.- Co mam robić?
- Będziemy się bić.
Rzuciła mu pochwę z kataną. Odłożył swoje Guan Dao i wyjął miecz.
- Nie umiem walczyć kataną.
- To cię nauczę. To bardzo łatwe.
*
Po upływie 3 tygodni Ren miał za sobą jedną walkę pierwszo-rundową, 42 treningi swojej narzeczonej. Poza tym musiał wykonywać zwykłe treningi Anny i znosić to, że podczas każdego posiłku Yoh rozmawiał nad nim z jego dziewczyną. Niestety nie mógł wymienić się z Muzą miejscem bo Anna zagroziła, że da Yoh potrójny trening, a wtedy Muza na pewno każe biegać tyle samo Renowi. A potem będzie musiał jeszcze ćwiczyć z kataną.
- Możemy już dziś walczyć?
Spojrzał na dziewczynę.
- A skąd ja mogę wiedzieć?- spytał.
- Jak czujesz się pewnie z kataną to możemy- odparła.
- Dobra… i mamy walczyć 2 godziny?
- Nie, tylko jedną na cały dzień.
Ren pomyślał o zamianie czterech godzin na jedną i od razu uśmiechnął się lekko.
- Możemy zaczynać.
Po piętnastu minutach pożałował decyzji. Muza była obyta z kataną i co chwilę lądował na ziemi co duchy nagradzały oklaskami dla Muzy. Jego frustracja doszła zenitu, gdy na podwórko wyszli jego przyjaciele zobaczyć co wzbudza takie owacje.
- Idę po popcorn- powiedział Trey.
Po chwili do widowni dołączyła nawet Anna uznając walkę ciekawszą od telenoweli. Dla Tao było tego za wiele. Zaczął atakować z furią, która w nim rosła ilekroć dziewczyna odpierała jego atak z łatwością. „Nie trzeba było się zgadzać… teraz mnie ośmiesza, a nie katuje…”. Po 5 minutach dziewczyna wytrąciła mu broń z ręki. „Znowu”- skrzywił się w duchu. Schylił się po broń, ale pod jego brodą znalazło się ostrze katany.
- Bierz to swoje Guan Dao.
Grzecznie poszedł do domu po swoją broń. Sądził, że z nią wygra… mylił się. Walczył dłużej, ale znowu przegrał.
- To niesamowite- powiedział Trey.- Rozwaliła go choć walczył SWOJĄ bronią.
Tao miał ochotę w tym momencie poderżnąć gardło dziewczyny.
- Zamknij oczy i walcz.
- Odbiło ci?- warknął.- Nie mam z tobą szans z otwartymi…
- Zamknij się i zrób to. I tak mamy jeszcze 6 minut treningu.
Wzruszył ramionami i zamknął oczy. Usłyszał świst. Cofnął się zdezorientowany. Chciał otworzyć oczy, ale postanowił nie okazać słabości. Usłyszał kolejny świst. Spróbował się osłonić. Udało mu się. Kolejne 4 ataki dziewczyny zatrzymały się na jego broni. Usłyszał jej oddech i spróbował ataku. Zgrzyt broni…
„Radzę sobie teraz lepiej? Nie rozumiem…”
Chwilę walczyli. Ren już dwa razy dostał w nogę i ramię, ale sam godził dziewczynę raz.
- Koniec czasu.
Otworzył oczy i spojrzał na dziewczynę. Nie wyglądała na zmęczoną, ale i on nie był taki do końca. Oddał jej katanę, a ona odeszła do domu. Otoczyli go koledzy gratulując mu.


Podczas kolacji Ren miał lepszy humor i potrafił nawet zignorować toczącą się między Yoh, a Muzą zażartą dyskusję. Jednak, gdy odezwał się jego Dzwonek Wyroczni para umilkła.
- Z kim masz?- spytała Muza.
- Z… to… to niemożliwe.
- No wyduś to z siebie stary!
- Z… Hao.
Zapadła cisza. Ren się rozejrzał. Anna wyglądała na zaniepokojoną, a włosy Muzy zakryły całą jej twarz bo spuściła głowę.
- To jakiś kawał- mruknął cicho Lyserg.- On nie żyje.
- Niekoniecznie- mruknęła cicho Muza.- Mógł przeżyć.
- Jakim cudem niby, co!?- zdenerwował się Ren.
- Ren nie krzycz na Muzę-chan- powiedział poważnie Yoh.
- Skoro jest taka mądra to niech nam powie jak mógł przeżyć!
- A jak myślisz? Ktoś musiał mu pomóc- stwierdziła Anna.- Po takim ataku chyba nie byłby w stanie sam sobie poradzić.
- Dziękuję.
Ren zignorował fakt iż Muza wychodzi. Wszyscy chcieli to zignorować, ale Yoh im nie pozwolił. Kiedy tylko jej kroki na schodach ucichły odezwał się.
- Ren nie możesz się tak zachowywać!
- Jak?- spytał złotooki przyjaciela.
- Tak… tak… ty ją o wszystko normalnie obwiniasz!
- A ty ją przed wszystkim bronisz. Zachowuje się jakby wiedziała wszystko o Hao, a nie wie niczego o nim! Tak samo zachowuje się w stosunku do…
- Cisza.
Wszyscy spojrzeli ku Annie.
- Nie ma czasu na kłótnie skoro Hao wrócił. Yoh przestań bronić Muzę bo dziś jej się należało. Mówiła o czymś o czym nie ma pojęcia jakby o dosłownie wszystkim było jej wiadomo. Kiedy masz tę walkę Ren?
- Za tydzień.
- Yoh, jutro pojedziemy do twoich dziadków…
- Pójdę jej…
- Wy zostaniecie.
- Co? Dlaczego…
- Bo TAK- warknęła dziewczyna tonem nie znającym sprzeciwu.

1 komentarz:

  1. Nie no to opowiadanie, to ja uwielbiam, no kocham po prostu. No i Haoś pewnie się pojawi <3
    Odwala mi wiem, jestem trochę szalona (Zbytnio)
    Proszę dodaj coś jeszcze !!!
    I jak chcesz coś poczytać to zapraszam do mnie :
    http://shi-to-ai-no-yami-shaman-king-forever.blogspot.com/
    http://shaman-king-droga-szamana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń