niedziela, 20 stycznia 2013

Złota Kapłanka [5]



FANDOM: Shaman King (Król Szamanów)
Beta: -
Długość: ?? Rating: +16 (tak na zapas)
Ostrzeżenia: w tym rozdziale mamy trochę o shintoizmie... proszę nie brać tego za pewnik, zaznajomiłam się z pewnymi podstawami, ale część zmieniłam na rzecz mojego opowiadania- żeby pasowało.




Więc jedzą… mam nadzieję, że im smakuje. Kiedy skończyliśmy modlitwę chwilę odczekaliśmy po czym wujek pierwszy klasnął. Ja zrobiłam to po nim… ale chyba ktoś mi towarzyszył. Wstaliśmy i stwierdziłam, że wszystko zostało zjedzone w większej ilości niż zazwyczaj. Została jakaś 1/3.
Staruszek poszedł po porcję bogini, a ja zebrałam te dla opiekunów. Kiedy wszystko odnieśliśmy zbliżyłam się do Anny, Jun, Yoh, Rena i Morty’ego… również Pai Long dyskutuje z przejęciem.
- Więc nawet ty nie wiedziałaś, że duchy mogą jeść?- spytał Yoh.
Nagle wszyscy odwrócili się w moją stronę. Hm…? Nic nie powiedziałam… zaraz. Oni nie patrzą na mnie, ale na powietrze obok mnie. Duch Opiekun ponownie mi towarzyszy?
- Więc duchy shintoizmu mogą jeść?- spytała spokojnie Anna.
Przystanęłam przy nich.
- Rozumiem… więc ta modlitwa sprawia, że jedzenie staje się materialne dla świętych duchów- powiedział Yoh z namysłem.
To naprawdę dziwne, stać i słuchać rozmowy z kimś kogo nie widzisz… spotkałam spojrzenie Anny.
- Nie widzisz duchów, a w nie wierzysz. Dziwna jesteś.
Uśmiechnęłam się z zakłopotaniem.
- Niektórzy mawiają, że na tym polega wiara. Na ufaniu czemuś czego nie możesz sprawdzić.
- Heh, gdybym cię spotkał na ulicy w życiu bym nie powiedział, że wierzysz w duchy- Tao uśmiechnął się ironicznie.
- A ja bym nie powiedziała, że jesteś dobry w kendo.
Zmierzyliśmy się z Renem przenikliwymi spojrzeniami, a Yoh roześmiał się wesoło.
- Właściwie to jak mój braciszek radzi sobie w klubie?- spytała Jun.- Znalazł sobie przyjaciół?
Tao posłał jej zirytowane spojrzenie, a ja roześmiałam się wesoło.
- Co cię bawi?- spytał mnie Morty.
- Tao-san nie jest osobą, która ot-tak znajduje sobie przyjaciół- uśmiechnęłam się szczerze.- Ale dogaduje się ze wszystkimi Tao-sempai- uspokoiłam Jun- nawet z nikim się nie pobił.
- A co ja?! Bandyta jestem!?- naskoczył na mnie Ren.
Znowu roześmiałam się. Ren jest naprawdę zabawny…
- Cieszę się. Dziękuję, że opiekujesz się małym Rennym…
Ale upokorzenie dla Rena…
- Nie martw się, nikomu nie powiem- poklepałam po ramieniu kolegę z klubu, a ten posłał mi posępne spojrzenie.
- Wracacie razem do domu?- odezwała się niespodziewanie Anna.
- Nie wiem o czym mówisz- wywarczał przez zaciśnięte zęby Ren piorunując ją spojrzeniem. Ale zabawnie…
- Przepraszam.
Odwróciłam się i moje spojrzenie padło na kobietę koło 30.
- Mogłaby się pani zaopiekować chwilę moją córeczką?
- Oczywiście- ukłoniłam się grzecznie.
Spojrzałam w dół i z zażenowaniem stwierdziłam, że mam do czynienia z około 12-letnią „pannicą”, która patrzy na mnie jak na karalucha.
- Dziękuję bardzo.
Kobieta odeszła do głównego budynku świątyni. Kłopotliwe…
- Nudzi mi się.
- Widziałaś salę do ćwiczeń?
- Wszystkie świątynie są takie same.
- Czy ten duch może ją zabić…?- mruknął ktoś za mną.
Ups… zdenerwowała Ducha Pomocniczego.
- Zapewne jesteś przyzwyczajona do katan i strojów samurajów- uśmiechnęłam się szeroko i przymknęłam oczy.- Ale główną sztuką walki pochwalaną w tej świątyni jest Renka-sou.(renji- wachlarz, kaze- wiatr, sora- niebo)
- Że co?
- Chcesz zobaczyć?
Chce, ale skłamie…
- No skoro mam się nudzić- wzruszyła ramionami.
- Takeyama-san, my też możemy iść?- spytała Jun.
- Oczywiście- skinęłam.
W środku budynku do treningu schroniło się przed gorącem kilku staruszków z wnuczkami. Może mały wykład…?
- Renka-sou to główny styl walki lisów bogini Inari…
Kiedy skończyłam mówić o ciekawostkach i demonstrowanie kilku wachlarzy, które posiada ta świątynia, dziewczyna posłała mi pełne wątpliwości spojrzenie.
- I niby wachlarzem da się walczyć?
Uśmiechnęłam się. Nie przechwalając się, uważam się za specjalistkę w tym typie walki.
- Mamy tu shinai, może się spróbujemy Tao-san?
Ren skinął. Jak zwykle pewny siebie. Uśmiechnęłam się z zadowoleniem i przyniosłam mu miecz, a sama zabrałam wachlarz treningowy. Tao zdjął płaszcz i oddał go siostrze. O… walka na serio.
Stanęliśmy 4 metry od siebie i on przybrał podstawową pozycję. Wyprostowałam się i rozluźniłam wszystkie mięśnie. Zamknięty wachlarz ustawiłam poziomo tuż przy końcu nosa.
- Dam sygnał- powiedziała Anna.
Skinęliśmy.
- Gotowi?
Ponownie przytaknęliśmy.
- Walka!
Ren natychmiast rzucił się do przodu w skupieniu. Usunęłam się gładko z linii ciosu, a on błyskawicznie i płynnie się dostosował. Chyba zacznę go dopuszczać do sparingów w klubie kendo…
- Wow, wygląda zupełnie inaczej niż zazwyczaj!- powiedział Morty.
- Tak… stosuje skupienie właściwe dla kendo- powiedziała Anna.
Sparowałam cios, którego nie mogłam uniknąć końcem zwykłego wachlarza. Teraz zaczęliśmy się nawzajem atakować i parować ciosy.
- Jej! Dziadku, to niesamowite!
Nagle Ren odskoczył i wybił się w powietrze. Huh…!?
Przesunęłam się tak by stać bokiem do niego i uniosłam nad głowę wachlarz. Zamknęłam go w ostatniej chwili i zmieniłam ustawienie nadgarstka. Poluzowałam go i shinai ześlizgnął się boku wachlarza mijając o milimetry moje ramię.
Cofnęłam za siebie wachlarz stając tym razem drugim bokiem do niego i położyłam dłoń na jego torsie. Ren spojrzał mi w oczy ze zdziwieniem.
- Hya!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz