poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Złota Kapłanka [3]

Witam,
mam małe pytanko :) widzę, że ktoś czyta(kontroluję obejrzenia stron). Czy moglibyście zostawiać ocenę rozdziałów, lub najkrótsze komentarze? Ponieważ mam dużo na dysku, aż nie wiem co pisać. Jeżeli chodzi o "starsze dzieło" o Szamanach to problem polega na tym, że kiedyś pisałam naprawdę strasznie (przynajmniej moim zdaniem).
Pozdrawiam!


FANDOM: Shaman King (Król Szamanów)
Beta: -
Długość: ??
Rating: +16 (tak na zapas)
Ostrzeżenia: lekki brak kanonu w stosunku do szkoły Rena Tao, pozatym, z czasem się pojawią adekwatne ostrzeżenia :)






Ech… czekaj, czekaj… to jest Ren? I ma kłopoty! Ale jest z dwoma kolegami… dobra, zbliżę się do nich niespiesznie. Jeżeli sobie nie poradzą, wkroczę. Tylko przydałby się jakiś kij… o, ten się nada. Naprawdę dziwne… ten dorosły europejczyk ich ot-tak atakuje. Do tego wygląda to jakby miał jakieś nadnaturalne wsparcie. Z samym kijem nie dam mu raczej rady… ten miecz wygląda naprawdę ostro.
- Yoh!- krzyknął Ren równocześnie ze znajomym z gangsterskim wyczesem.
„Yoh” upadł, a jego miecz poszybował pod moje nogi. Katana… jest piękna.
- Giń Asakura!
Podniosłam upuszczony miecz i upuściłam torby z zakupami… wbiegłam między Yoh, a europejczyka. Idealna obrona…
Miecz przeciwnika ześlizgnął się po ostrzu katany i zaraz po wylądowaniu odskoczył ode mnie. Naprawdę daleko potrafi skakać. Być może rzeczywiście ma nadnaturalne wsparcie.
- Przewodnicząca?!- zdziwił się Ren.
Chciałam mu odpowiedzieć, ale europejczyk mnie uprzedził.
- A to dobre! Zwykły człowiek chce mnie zatrzymać! To. Wasz. Koniec!- rzucił się na mnie… i Ren przeskoczył ponad mną z dziwną bronią. Huh… znowu popełnia ten błąd…
- Usztywnij prawe ramię!
Tao zrobił to i nagle on i przeciwnik się zatrzymali… a potem niewidzialna energia odrzuciła ich od siebie choć nie dotknęli się.
- Kororo!- krzyknął drugi kolega Rena.- Zmróźmy go!
Mężczyznę nieomal pochłonął lód… ale nim to nastąpiło mężczyzna zmienił się w kałużę wody. To było naprawdę dziwne… nie mam wątpliwości. Walczyli z boskim błogosławieństwem.
- Przewodnicząca, nic ci nie jest?
Spojrzałam spokojnie na Rena.
- Nie.
- Czyś ty oszalała?! Mógł cię zabić! Jesteś zwykłym człowiekiem!
- Uspokój się- powiedziałam spokojnie.
- Dzięki.
Odwróciłam się i moje spojrzenie padło na szczerzącego się do mnie szatyna. Skinęłam mu i podałam jego miecz.
-Jestem Yoh Asakura, to Horo Horo zwany Trey’em, Amidamaru i Kororo… Rena i Basona już znasz?
 Bason? Kororo i Amidamaru…? Uśmiechnęłam się do Yoh spokojnie.
- Obawiam się, że mogę widzieć mniej niż wy.
- Nie widzisz duchów?- wtrącił się Horo Horo.- To skąd znasz Czubka?
Duchy…
- Morda Śnieżynko!- wybuchnął Ren.- Takeyama jest przewodniczącą klubu kendo w mojej szkole. Co tu robisz o tej porze?- spytał mnie.
- Jakiś lis spłatał nam figla i pozbył się wszystkiego z lodówki, wracam z zakupów- wskazałam porzuconą reklamówkę.
- Lis?- spytał Yoh.
- Razem z wujem Takeyama opiekuje się świątynią bogini Inari. Służą w niej lisy- powiedział Ren.
- Powinnam już iść, nie jedliśmy jeszcze kolacji.
Skinęłam grupce i odeszłam spokojnie.
- Ona zawsze jest taka… e… spokojna?- spytał Horo Horo.
- Zazwyczaj- odparł Ren.- Bason przypilnuj jej.
Hm…? Bason? Interesujące.
*
Bason wleciał do salonu i rozejrzał się za swoim Mistrzem. Ren natychmiast go dostrzegł.
- I co? Dotarła bezpiecznie?
- Tak Mistrzu Ren… na Mistrzynię Takeyama przy bramie czekał Duch Pomocnik tej świątyni. Porozmawiałem z nim.
Ren zmarszczył brwi.
- Dowiedziałeś się czegoś ciekawego?
- Niewiele… to święty duch, nie chciał rozmawiać ze zwykłym. Kiedy usłyszał, że Mistrzyni Takeyama wdała się w walkę szamanów bardzo się zdenerwował. Podziękował za ochronę dla Mistrzyni Takeyama i powiedział, że od teraz będzie ją czujniej strzegł.
- Duch opiekun świątyni może ot-tak porzucić swoje codzienne obowiązki?- spytał Ren.
- Mistrzu Ren… to był Duch Pomocnik. W hierarchii duchów shintoizmu stoją one wyżej od duchów opiekunów. Wszystkie świątynie mają przynajmniej dwa opiekuńcze duchy. Ale teraz jest bardzo rzadkie żeby świątynia posiadała swojego Ducha Pomocnika. Taki duch służy kapłanowi danej świątyni, a większość kapłanów to oszuści. Skoro w świątyni Mistrzyni Takeyama znajdował się taki duch, oznacza to, że ona lub jej wuj są kapłanem.
Ren zamyślił się .
- Ostatnim razem go nie widzieliśmy… dlaczego jej nie pomógł z braćmi Zen?
- Być może nie zaakceptował jeszcze swojego kapłana lub wyszedł wtedy z wujem Mistrzyni Takeyama.
Tao westchnął.
- Nie rozumiem tych religijnych przesłanek. Czy on nie pojawił się ze względu na kapłana?
- Tak, ale został przydzielony przez boginię, ku czci której stoi ta świątynia, na wniosek duchów opiekunów. To niezwykle skomplikowane Mistrzu Ren, sam nie do końca rozumiem święte duchy shintoizmu.
Szaman chwilę myślał nad tym czego się dowiedział po czym wstał.
- Dobrze, że nic jej nie jest…
- Mistrz Ren bardzo lubi Mistrzynię Takeyama- Bason uśmiechnął się radośnie do swojego szamana, a ten poczerwieniał i odwrócił od niego głowę.
- Jest dobra w kendo… i udowodniła, że nie tylko w sztuce kenjutsu. Bądź jutro gotowy, chcę zobaczyć tego Ducha Pomocnika.
*
Rozejrzałam się po dziedzińcu. Jak co roku, nie przyszło zbyt wiele osób. Biznesmeni to klasa ludzi, którzy najrzadziej dbają o duchową część swojego życia, więc nie powinnam się dziwić. Z drugiej strony tokijczycy nie hodują ryżu… większość osób, które tu przyszły to starcy, którzy kiedyś mieli powodzenie w interesach i chcą jedynie podziękować za to co było kiedyś. Jest też kilka rodzin, które chcą pokazać dzieciom święto w świątyni, która nie jest zatłoczona. Tak… tu można wszystko dokładnie obejrzeć i nie pcha się na ciebie tłum innych osób.
- Przepraszam…
Spojrzałam na niewiele starszego ode mnie mężczyznę.
- Tak? W czym mogę pomóc?
- Szukam miko, która trzy tygodnie temu modliła się wraz z moją matką o moje powodzenie w poszukiwaniu pracy.
- To ja- uśmiechnęłam się łagodnie.
- Och- zarumienił się lekko i cofnął po czym ukłonił mi się w pas. Hę…?- Dziękuję!- powiedział z naciskiem po czym wyprostował się.- Nie znam się na tych sprawach wiary i może to przypadek, ale znalazłem dobrą pracę.
Ach… wiec bogini Inari wysłuchała prośby.
- Proszę nie dziękować mi, ale bogini… jak się miewa pana matka?
Mężczyzna posmutniał.
- Wtedy wymknęła się ze szpitala… nikt nie zauważył jej nieobecności. Przed wczoraj zmarła z uśmiechem na twarzy. Zostawiła list dla mnie, napisała o tym miejscu… planowała podziękować za mój sukces, gdy tylko wyzdrowieje.
- Proszę przyjąć moje kondolencje… podziękujmy za twoją pracę bogini.
Skinął. Przy ołtarzu nie było nikogo, więc nie musieliśmy się spieszyć i odmówiłam na głos prostą modlitwę dziękczynną.
- Dziękuję bogini, że dałaś mi pracę, a mojej matce spokojne odejście i uśmiech- mężczyzna ukłonił się ołtarzowi. Proszę o błogosławieństwo na przyszły rok.
Uśmiechnęłam się i podałam mu kadzidełko. Wetknął je i sięgnął po zapałki, ale niespodziewanie zawiał wiatr i kadzidełko samo się zatliło. Mężczyzna przez chwilę stał oniemiały wpatrując się w nie po czym spojrzał na mnie.
- Czy to zdarza się często?
Uśmiechnęłam się do niego.
- Nie.
Zadzwoniliśmy i zeszliśmy. Mężczyzna jeszcze raz mi jowialnie podziękował i odszedł w stronę straganu z talizmanami. Spojrzałam z uśmiechem na świątynię. Ostatnio bogini jest bardzo przychylna dla naszych modlitw.
- Przepraszam…- ktoś pociągnął mnie za rękaw.
Spojrzałam przed siebie… eh…? Spojrzałam w dół i moje spojrzenie padło na dziewczynkę… coś między podstawówką, a gimnazjum.
- Nie umiem się modlić, pomożesz mi?
- Oczywiście. O co będziemy się modliły?
- O to żeby moi rodzice dostali podwyżkę i mogli spędzać więcej czasu z rodziną- zarumieniła się.- Wiem, że to dziecinne i…
- To nie jest dziecinne- położyłam rękę na jej ramieniu. Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.- Rozumiem cię- uśmiechnęłam się.
Tak… gdy byłam mała ja również poprosiłam o taką rzecz. Rodzeństwo się ze mnie roześmiało, ale gdy się odwrócili przypadkiem upuściłam zapałkę nie odpaliwszy kadzidełka… kadzidełko samo zaczęło dymić. Wtedy ostatecznie uwierzyłam w moc bogini. Od tamtej pory przychodziłam tu raz w miesiącu. Pomagałam wujkowi, słuchałam o bogini i jej sługach, zawsze się modliłam. Po siedmiu miesiącach warunki pracy ojca się poprawiły. Mamy po dwóch latach. Czekałam długo, ale nawet jeżeli to nie za sprawą bogini, to jestem wdzięczna właśnie temu miejscu bo dało mi nadzieję.
Odmówiłam jedną z bardziej skomplikowanych modlitw. Nie chodzi tu o jej formę, ale o to o co się prosi. Mianowicie: prosi się by ziarna ryżu były grubsze i pełniejsze, a uprawy o tej samej wielkości obrodziły mocniej. I tym razem kadzidełka zapaliły się od wiatru… ta mała podskoczyła i ukłoniła się bogini dziękując za wysłuchanie. Uśmiechnęłam się delikatnie i zabiłam w dzwon.
Kiedy weszłyśmy na dziedziniec dziewczynka mi podziękowała.
- Nie ma za co, nie gwarantuję ci, że modlitwa przyniesie natychmiastowe rezultaty- powiedziałam.- Mamy tu talizman, który może ci pomóc.
Dziewczynka się zarumieniła.
- Nie mam dużo pieniędzy…
- Ten kosztuje 250 jen(10,62 zł dnia 23 V 2012). To talizman Srebrnego Lisa.
- Jak…- przygryzła wargę.- Jak to działa?
- Powinien działać przez rok. Posłańcy bogini, lisy, wezmą twoją rodzinę pod opiekę i będą płatały wam drobne figle, ale również przynosiły szczęście w finansach.
Dziewczynka podziękowała mi jeszcze raz i odeszła do straganu. Srebrny Lis… to jeden z najsilniejszych talizmanów… jego cena wynika z tego, że do wykonania go trzeba niewielu rzeczy drogich. Najtrudniejszym warunkiem jest bezchmurna pełnia. Na szczęście, udało się z nią i w tym roku mamy ten szczególny talizman.
- Psieplasiam…
Spojrzałam na malca z onigiri w ręce.
- Tak?
- Opowie mi pani jakąś bajkę o Inari?
- Oczywiście. Opowiem ci historię, która naprawdę zdarzyła się w tej świątyni. To było 200 lat temu. Może usiądziesz?- wskazałam mu schody.
- Mogę? Mama mówi, że tak nie wolno.
- Daję ci specjalne pozwolenie, jako służąca bogini Inari- wykonałam połowę znaku skupiającego moc duchową i mrugnęłam do niego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz