sobota, 21 stycznia 2012

Demony polują nocą cz.4

FANDOM: Harry Potter
Beta: -
Długość: ??
Rating: +16
Ostrzeżenia: przeczuwam duużo krwi i niestosownych myśli bohaterki, która wprowadzi nas w świat swoich myśli, kanon jest wrogiem mojej psychiki, a zdania mogą być czasami nieskładne(co świadczy o tym, że mój mózg pracuje inaczej niż przeciętnego człowieka).






- Więc... od czego powinniśmy zacząć naszą współpracę?- spytał dyrektor.
- Cóż- Lucrex- odrzucił dłonią włosy na plecy.- Przede wszystkim musimy ustalić Kwaterę Główną na jedno miejsce...
- Dom pani Cyklonu jest idealny do tego celu!- klasnęła z radością May Leen.
- Do...
Zaraz... co ja mówię!?
Poderwałam się.
- Sprzeciw!!
- O co chodzi, Cyklon?- spytał ze znudzeniem Brad.- Twój dom od wieków pozostawał niewykryty zarówno przez magów jak i Demonicznych...
- Nie rozumiecie...
Ten dom zbudował dla mnie mój mąż. Mąż którego zabili magowie. Jak mogłabym zbezcześcić mury, które wzniósł by ochronić naszą rodzinę przed magami i demonami? Rodzinę, którą wyplenili właśnie ci...? Już sam fakt, że zaprosiłam moich uczniów...
- Proszę nie mieszać osobistych uczuć do wojny.
Zesztywniałam. Lucrex... ile się domyślasz? Cóż, nie powinnam się dziwić, że ma przeczucia. Zna mnie od szóstego roku życia- wtedy spotkaliśmy się po raz pierwszy.
Teraz ten dom... od wieków stał pusty. Nikomu nie służył...
- Sądzę, że nie powinniśmy posiadać wiedzy o naszych wzajemnych działaniach.
Spojrzałam zdziwiona na starca.
- Powinniśmy...
Nagle Potter krztusząc się złapał za szyję i spadł z krzesła.
- Harry?!- murzyn poderwał się z krzesła.
- Cholera- Snape zwrócił głowę ku mnie- widziałaś zaklęcie, które go...
Pokręciłam głową patrząc na trzęsącego się chłopca. Ten ból w oczach... z jego ust popłynęła spieniona ślina...
Chłopiec trzęsący się na klepisku i jego niemy krzyk...
Dyrektor wskazał go różdżką.
- Nie!- przyskoczyłam do niego i wyrwałam mu patyk.
- Muszę go...
- Pod jego skórą nagromadziło się mnóstwo chaotycznej magii- powiedział spokojnie Lucrex.- Jeżeli użyjesz na nim magii... nawet Cyklon nie wie co się stanie, prawda?
Obejrzałam się na chłopaka. Teraz widzę jeszcze lepiej jego podobieństwo... do mego syna.
- Panie Lucrexie...? Co się dzieje?- spytała May Leen.
- Nie mam pojęcia.
- Brad, rozerwij jego strój- nakazałam Rzemieślnikowi.
Zerknął na mnie zdziwiony i wykonał rozkaz. Chłopak puścił gardło, ale nadal krztusi się swoją śliną.
- Będziesz mógł mówić za jakieś 5 minut- powiedziałam.- Na razie się nie ruszaj. O której mniej-więcej się urodził?- spytałam dyrektora.
- Wiem tylko tyle, że w nocy...
Pokręciłam głową nad ich głupotą.
- Co się stało Potterowi?- spytał mnie Snape poważnym tonem.
Nie odpowiedziałam. Podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona.
- Gadaj Demonie. CO. SIĘ...
Magia zaczęła się uspokajać...
- Obudził się- szepnęłam.
Snape cofnął się i spojrzał na Pottera. Chłopak powoli i niepewnie usiadł po czym... zwymiotował śliną i swoim ostatnim posiłkiem.
- Harry...
- Nie zbliżajcie się do niego teraz!- stanęłam między Potterem, a ludźmi.- Nie zauważyliście?! Spójrzcie na jego oczy!
- Źrenice- szepnął Snape.
- Co... co to...
Odwróciłam się przodem do Pottera.
- Mówiłam, że moc duotonów budzi się najpóźniej ze wszystkich demonów. Właśnie minęła 16 rocznica twoich narodzin. Stałeś się demonem.
- Co!? Ale ja jestem czarodziejem! Nie mogę...!
- Ludzie czasami rodzą się z kombinacją genów królewskich demonów. Nie ma zasady- weszłam mu stanowczym tonem w słowo.- Choć nigdy się nie spotkałam z tym by w ciągu 100 lat na całą populację ludzką były dwa królewskie demony... i by w dodatku jeden był też magiem to najwyraźniej jest to możliwe skoro się właśnie dokonało!
- Ale...
- Harry, nie ma sensu temu przeczyć, gdy to prawda- powiedział spokojnie dyrektor.- Zresztą, spójrz na te Królewskie Demony... trudno uwierzyć, że są oni źli.
- Nie wymądrzaj się staruszku, my pijamy ludzką krew- prychnęłam splatając ręce na piersi.
- A czy nie wy chcecie uratować mugoli przed śmiercią?- spytał mnie ironicznie Snape. Zaskoczona skamieniałam.- Możesz się wypierać, ale jesteś taka jak ludzie. My po prostu zabijamy wieprze i krowy, które nigdy nie odpowiedzą nam rozumnie i nie podejmą się uczciwej walki. Poza tym... co ciekawe nie przypominam sobie bym poza tym ostatnim podwójnym morderstwem zbyt często czytywał o tego typu zgonach. Musicie mieć alternatywne źródło krwi.
Szybko dokonał oceny naszej grupki...
- Nieważne- powiedziałam.- Harry Potter musi zjeść, to nie ulega wątpliwości. W innym wypadku berserk przesłoni mu wszystko inne i będzie nieprzyjemnie. Potter- złapałam go za ramię i pociągnęłam na równe nogi.- Jest w pobliżu jakiś nocny klub?
- Nie będę pił krwi ludzi...!
- Któryś z nas mógłby...
- To jego pierwszy raz- powiedziałam.- Bez wątpliwości, zabije.
- Ja nie...
- Ważne żebyś zabił jakiegoś skurwiela...- May Leen kucnęła przy chłopaku, a ten spojrzał na nią z niedowierzaniem.- W ten sposób krzywda świata będzie w jakimś pokręconym sensie mniejsza.
- Co ty...
- Pomożecie nam w małym polowaniu?- spytał pogodnie Brad ludzi.
Magowie zgodnie się wzdrygnęli obrzydzeni.
- Co macie na myśli?- spytał ostrożnie dyrektor.
- Cyklon zawsze ma na oku jakiegoś przestępcę, którego "dopadamy", gdy pojawia się "nowy"- powiedział Lucrex rzeczowym tonem.- Ostatni był notorycznym gwałcicielem i mordercą, sprzedawał też narkotyki. Nie spodziewaliśmy się, że kolejny pojawi się tak szybko i...
- To nie zmienia faktu, że mordujecie!
Spojrzałam ze spokojem na nastolatka.
- Choćbyśmy nie wiem co robili chłopcze, jeżeli chcemy żyć musimy raz na 10 lat kogoś zabić, inaczej się nie da.
- Znam paru Śmierciożerców, którzy są beznadziejni w zaklęciach obronnych.
Zerknęłam na Snape'a.
- Nie. Zabijemy kogoś tu, na miejscu. W tym mieście.
- Ale...
- I zostawimy tak tę martwą grupę. Ministerstwo Magii zajmie się zatuszowaniem całej sprawy. Nikt się nie domyśli, że to nie oni zabili mugola.
- Pani Cyklon jest trochę brutalna- powiedziała May Leen do chłopaka.- Ale nie da się inaczej w to wejść, wierz mi... ja musiałam to zrobić 4 lata temu. Rozumiem cię.
Chłopak spuścił głowę i zacisnął ręce w pięści.
- Choćby nie wiem jak wydawało ci się, że wszyscy są przeciw tobie to mylisz się- powiedziałam.- Kiedy twój organizm uspokoi się na dobre, zaatakujesz najbliżej stojącego człowieka. Musimy się pospieszyć nim berserk cię pochłonie. W którą stronę jest jakaś speluna gdzie spotykają się goście spod ciemnej gwiazdy?
Chłopak westchnął cicho, wstał i poprowadził nas.
- Nie dałoby się jakoś... łagodniej?- spytał mnie murzyn.- Mimo wszystko, on musi...
- Ja zabiłam matkę piątki dzieci pracującą w polu- powiedziałam posępnie.- Inaczej się nie da. Każde pierwsze morderstwo, gdy wychowają cię ludzie będzie potworne. Obojętne, przestępca, czy zwykły spokojnie żyjący człowiek.
Ale mimo to krew... krew potrafi być taka wspaniała! Można to zrozumieć dopiero po wielu latach, ale taka jest prawda. Prawda o krwi... ach krew...
- Puszczaj mnie!
Przystanęłam i rozejrzałam się uważnie. Magowie już dobyli różdżek.
- Spokojnie- położyłam rękę na nadgarstku Snape'a.- Wygląda na to, że wpadliśmy na gwałciciela- uśmiechnęłam się.
- Gwałciciela...?!- Potter spojrzał na mnie po czym rzucił się biegiem do przodu.
Hm... jaki bohaterski...
- Harry...!
- Brad, Lucrex, idźcie z nim- poleciłam ramieniem powstrzymując dyrektora przed dołączeniem do Pottera, który właśnie wbiegł w zaułek.
- Zostaw ją!- krzyknął nastolatek.
Brad i Lucrex wbiegli za nim w uliczkę i usłyszałam jakiś rumor... krzyki... nastała cisza, a potem... krzyk kobiety. Po chwili z zaułka wyłonił się Brad prowadzący przed sobą zakrwawionego i trzęsącego się Pottera, a za nimi Lucrex trzymający w ramionach nieprzytomną młodą kobietę.
- Harry...- zaczął niepewnie murzyn.
- Zabił- uprzedziłam go.- Dziewczyna zemdlała?- spytałam blondyna, a ten skinął.
- Wymażę jej wspomnienia...
- Nie, lepiej nie- pokręciłam głową.- Zostawmy wszystko jak jest. May Leen, powinna mieć przy sobie dokumenty. Jak nie, sprawdź zaułek. Wygląda zbyt młodo by chodzić po nocy bez niczego, policja by ją zgarnęła. Lucrex, May, odniesiecie ją pod dom i wrócicie do mojego domu. My pójdziemy przodem- skinęłam na magów i Brada.
Z piersi Pottera wyrwał się szloch... westchnęłam bezsilnie. Na razie nic mu nie pomoże.
Uniosłam rękę gotowa wezwać wiatr do przeniesienia nas pod mój dom, gdy poczułam gwałtowny ból w ramieniu.
- No proszę... a mówi się, że Demoniczne Oko Cyklonu żre korzenie od kilkunastu dobrych wieków... a kogóż widzą me niewinne oczy?
Opuściłam rękę.
- Niewinne?- spytałam spokojnie.
Czy on w ogóle pamięta jakie to jest spojrzenie niewinnych oczu...?
- Krwawy Krzyżu, zamorduję cię!- rzuciłam się w jego stronę mocno machając skrzydłami.
- Km on jest...?- spytał dyrektor, gdy byłam w połowie drogi do wampira.
Z cienia za eks-człowiekiem wyłoniły się dwa inne wampiry- mężczyźni. Myśli, że w trójkę mają szansę mnie zabić... głupie umarlaki. Stanęłam przed Krwawym i wyciągnęłam ku niemu ręce... świetnie. Jego przyboczni obezwładnili moje ręce i skrzydła.
- Cyklon!- krzyknął Lucrex.
Wampir złapał mnie za brodę i zadarł ją.
- No i co mały przeżytku? Twoja era się skończyła. Od tysiąca lat ja króluję w ciemnościach...
Uśmiechnęłam się do niego pożądliwie, a on skamieniał.
- Cyklon! Jesteś pewien, że nie chcesz pomocy!?- krzyknął do mnie Lucrex.
Jestem pewna dzieciaczku... wysunęłam ogon między nogami do przodu.
- Co się szczerzysz?- spytał demon wyjmując szpadę.- To twój koniec, a za twój zgon zapłacą mi niemałą sumkę.
Cofnął się i wymierzył ostrze w środek mego czoła.
- Panie Lucxrex, nie interweniujecie...?- zdziwił się Harry.
- Skoro nas nie wzywa, nie ma potrzeby...
- Giń!
Uniosłam ogon i rozległ się zgrzyt. Strzałka mego ogona zatrzymała hartowaną stal.
- W twoich żyłach płynie krew ponad tysiąca ludzi- powiedziałam spokojnie podczas, gdy on walczył z końcem mego ogona.- To będzie przednia uczta, od wieków nie polowałam na żadne demony...
- Wieków? A to rok temu?- szepnęła May Leen.- Rozumiem gdyby była tak młoda jak my...
- Od dziś czuj się zwierzyną- mrugnęłam do starego wampira jednym ruchem skrzydeł rozszarpując jego towarzyszy na strzępy. Mówienie, że duotoni byli bezbronną rasą było nieco przesadzone. Nasze skrzydła i ogon to świetna broń- prawdopodobnie nikt nie wynalazł do tej pory lepszej.- Teraz nie mam na ciebie czasu dziecko.
Przecięłam mu mięśnie brzucha i demon padł na dach trzymając się zań. Hm... nie ruszy się póki się nie zregeneruje. Zeskoczyłam do towarzyszy. Magowie gapią się na mnie jak na ducha.
- Ruszajmy.
Wszyscy mi skinęli.
- Wietrze ponieś nas!- wzniosłam rękę ku niebu. Magia zawirowała, zmusiła nas do zaciśnięcia powiek... wylądowaliśmy w moim domu.- Nigdy nie próbujcie się tu teleportować- poradziłam magom.- Nie da się, mogłoby wyrzucić was na Arktykę. Harry Potter powinien tu zostać...
- Nie możemy na to pozwolić.
Spojrzałam spokojnie na Snape'a.
- Musicie- odparłam.- Chłopak tak czy inaczej jest Królewskim Demonem, ja go wszystkiego nauczę tak jak tego tu- łypnęłam na Brada.
- Nie macie się o co martwić- uśmiechnął się sympatycznie Rzemieślnik.- Co prawda Cyklon może się wydawać surowa, ale wie kiedy można odpuścić.
- Coś mnie zastanawia...
Spojrzałam uważnie na dyrektora.
- Dlaczego... dlaczego pani szuka dzieci ludzi, które stają się Królewskimi Demonami? Dlaczego je pani ratuje przed śmiercią z rąk przerażonych ludzi, którzy nie rozumieją co się dzieje? Nie powiedziała pani, że nienawidzi pani Królewskie Demony? Logicznym byłoby zabić wszystkich. Począwszy od członków Straży Królewskiej i niezrzeszonych niedobitków, skończywszy na sobie.
Zabić wszystkich... zostawić ludzi samych... może wtedy byliby szczęśliwi? Wszystko skończyłoby się dobrze? Nie, raczej nie. Wampiry, wilkołaki, elfy, magowie, Odrzuceni... mugole by się w tym nie odnaleźli. Nadal się nie odnajdują pomimo tego jak technika poszła do przodu. Nadal nie odkryli, że oni też mogą posługiwać się magią.
Wygładziłam ociekające krwią włosy. W tamtych młodych wampirach również było dużo krwi. To dowodzi jedynie sytuacji w jakiej znaleźli się mugole. Ciężkiej sytuacji... do tego... jak mogłabym zabijać dzieci? A jeżeli zaczekałabym aż ludzie ich zabiją najprawdopodobniej kilku ludzi po drodze również by zginęło... oczywiście, skazuję ludzi na śmierć. Nic mi nie da usprawiedliwianie się, że nie mam wyboru. I tak... zabijam.
Zlizałam z kosmyka włosów krew. Smaczna... krew, krew, krew... wszędzie winna być krew...
Zaraz...!
- O czym to konwersowaliśmy?- spytałam dziecinnie.
- Cyklonie- westchnął Lucrex wchodząc do domu wraz z małą.- Nie powinnaś odpływać w takich chwilach.
- Czy ja usłyszałem słodki głosik mojej małej?!- z mojej sypialni wyleciał świetlisty, kolorowy duch.
- DUCH!?- wrzasnęli zgodnie Lucrex, Brad i May Leen.
- Filipie, prosiłam żebyś pilnował domu, ale nie oznacza to, że możesz wyskakiwać zza rogu i straszyć naszych gości.
- Przepraszam- mężczyzna podrapał się po karku szczerząc się szeroko. Nagle skamieniał wlepiając spojrzenie w Harry'ego.- Niemożliwe... kochanie! To reinkarnacja naszego syna!- wskazał chłopaka palcem.
- On miał błękitne oczy- spojrzałam na martwego męża jak na debila.- Do reszty zdurniałeś?
- Ach, racja- skinął.- To ja się zdrzemnę, wracam do urny...
Zatrzymał się dopiero przy drzwiach i obejrzał się na mnie robiąc płaczliwą minę.
- Dołącz do mnie szybko Łezko- mrugnął i szybko zniknął za drzwiami.
- Dureń- mruknęłam pod nosem.
- Tu mieszkają duchy?- spytała mnie ze zdziwieniem May Leen.- Nie mówiła pani...
Cholera, bo nie chciałam żeby wiedzieli!
- Filip nie jest duchem, ale upiorem. Zazwyczaj nie opuszcza urny, ale dziś kazałam mu pilnować domu, na wszelki wypadek. Harry Potter musi tutaj zostać. Jest Duotonem i bez szkolenia się nie obejdzie. Zresztą, macie dom gdzie skrzydła nie będą mu zawadzały?
- Nie zostanie tu bez opieki tylko z wami!- zaprzeczył twardo starzec.
- Więc może któryś z was z nami zostanie? Naturalnie, o ile potrafi gotować.
- Gotować?- powtórzył zdziwiony Snape.
- Potrawy Cyklon tylko żołądka Królewskiego Demona nie zabiją- wytłumaczył Lucrex wesołym tonem.
- Teraz, gdy o tym pani wspomniała coś mnie zastanawia- powiedział Kingsley.
- Co?- spytałam.
- Jak Harry ma się poruszać po Hogwarcie? Bez wątpliwości powróci na 6-ty rok nauki... ale Ministerstwo zacznie na niego polować...
- To proste. On tam nie wróci.
- CO!?
- Spokojnie- machnęłam ręką na nastolatka.- Nie wrócisz jako ty. To by było idiotyczne z naszej strony. Jako, że jesteś duotonem to nie ma problemów... wrócisz jako dziewczyna.
- Dziewczyna?
- Echo jesteś, czy co?- warknęłam po czym uderzyłam go pięścią w mostek. Krzyknął zaskoczony, zachwiał się... a jego skrzydła i ogon zniknęły. Ujrzeliśmy cycatą piękność o dużych zielonych oczach. Zdjął okulary.
- Dobrze widzę?- zdziwił się.- Jestem...
- To naturalne, w końcu jesteś duo...
Drzwi wejściowe uderzyły o ścianę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz