środa, 11 stycznia 2012

Demony polują nocą cz.3

FANDOM: Harry Potter
Beta: -
Długość: ??
Rating: +16
Ostrzeżenia: przeczuwam duużo krwi i niestosownych myśli bohaterki, która wprowadzi nas w świat swoich myśli, kanon jest wrogiem mojej psychiki, a zdania mogą być czasami nieskładne(co świadczy o tym, że mój mózg pracuje inaczej niż przeciętnego człowieka).






Dumbledore nie zlekceważył anonimowej wiadomości, to dobrze... okazuje się jednak, że śmierciożercy mają lepiej rozwiniętą sieć komunikacyjną niż wszyscy przypuszczaliśmy. Posiłki przybyły 2 minuty po ujawnieniu się 5-ciu członków Zakonu. Co gorsza, posiłki silne. Tak oto Dumbledore, Potter i czterech członków Zakonu stoi naprzeciw trzech Królewskich i sześciu ludzi. Ta walka nie będzie trwałą długo jeżeli grupka Dumbledore'a nie zastosuje dywersji lub ja nie wkroczę...
Zirytowana poprawiłam związane w kucyki włosy.
- Kto nas zdradził?- spytał jeden ze śmierciożerców starca.
- To nie był żaden z popleczników naszego pana- powiedział jeden z kundli Szefa.
- Skąd ta pewność?- spytał go ten sam mag.
Demon przejrzał się w mieczu. Hm... więc ma talent narcyzejski... dobrze wiedzieć. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zawsze sądziłam, że to draconius, więc unikałam starć z nim i inaczej do niego podchodziłam. Skoro to narcyzej to traktując go jak draconiusa skazałabym się na śmierć... szybko wystukałam SMS-a z treścią, że wkraczam, po czym schowałam komórkę za podwiązkę.
- Dowódca Straży osobiście dopilnował by tylko grupa związana z akcją miała o wszystkim pojęcie. Byliśmy obserwowani z zewnątrz przez kogoś potężniejszego od Dumbledore'a- spojrzał z pogardą na starca.
- Potężniejszego?- powtórzył gruby śmierciożerca ze zgrozą.
- Zlekceważył nas, uznał, że powiadomienie Dumbledore'a wystarczy... zresztą znam ją. Nie zbliżyłaby się na 10 metrów do potomka tych, którzy wybili mieszkańców zamku. O ironio, ten potężny Królewski Demon uwielbia wyręczać się innymi.
Ale ma mniemanie o mnie... uśmiechnęłam się pod nosem i poprawiłam kucyki. Czas bym wkroczyła do gry pod moją 10-letnią postacią...
Zaczęłam skakać na skakance w ich stronę.
- Co to?- mruknął jeden ze sprzymierzeńców Dumbledore'a
- London Bridge is falling down- zaśpiewałam dziecięcym słodkim głosikiem.- Falling down, falling down...
Demoniczni natychmiast oparli się o siebie plecami i przyjęli pozycję gotowości do obrony.
- To jakiś dzieciak wyszedł z domu- powiedział lekceważącym tonem dowódca oddzialiku śmierciożerców.
- London Bridge is falling down- zanuciłam ponownie.
- Usłyszenie tej piosenki nocą zwiastuje śmierć głupcze- syknął Filip.
Śmierciożercy ryknęli śmiechem, a gdy ucichli skakałam na skakance z drugiej strony ulicy.
- Cisza- syknął Dave.
- Przestań demo...
- Falling down, falling down...
- Teraz jest z drugiej strony!- syknął Demon z kuszą.
Chwilę trwała cisza.
- Rzeczywiście- mruknął Potter.- Wcześniej ta dziewczynka nadchodziła jakby z drugiej strony...
- My fair lady...
- Myślicie, że to Ona?- mruknął niepewnie narcyzejski.
- Tak- odparli zgodnie Dave i Filip.
Dave wycelował kuszę w moim kierunku.
- Kto?- spytał Dumbledore.
- Build it up with iron bars, iron bars- strzelił z kuszy, a ja się ukłoniłam i bełt śmignął mi nad plecami. Chwilę milczałam i nie ruszałam się.- Iron bars- wróciłam do skakania i nucenia.
- O książę demoński- jęknął Dave naciągając cięciwę.
- Filip- warknął dowódca oddziału.
- Kiedy byłem dzieckiem usłyszałem o innym dziecku- Królewskim Demonie. Dziewczynce. Jej historia brzmiała jak bajka dla niegrzecznych dzieci. Szalone dziecko, którego pochodzenia nie znano wędrowało po kraju i mordowało dorosłych Królewskich Demonów...
- Iron bars are...
- ...przybywała zawsze nocą i z tą nic nie-znaczącą na tamte czasy piosenką na ustach zabijała dorosłych. Nazwano ją Okiem Cyklonu, gdyż wszędzie gdzie się pojawiała wzbudzała niesłychane zamieszanie, podczas gdy sama zostawała nieuchwytna. Kiedy byłem w straży już 5 lat ujrzałem ją po raz pierwszy. Król zląkł się jej po tym jak zabiła jego syna i wycofał list gończy. Ba! Zaczął zapraszać ją na bale.
- Szalonego mordercę?- spytał z obrzydzeniem śmierciożerca.
Znowu zaczęłam skakać na skakance po ich drugiej stronie.
- Wtedy zostało już tylko 5-ciu najważniejszych baronów i król... nawet Dowódca Straży nie potrafił złapać Cyklonu- westchnął Dave.- A ona przeżyła Czystkę Dumbledore'ów.
- Więc najprawdopodobniej mamy do czynienia z Okiem Cyklonu- powiedział dowódca akcji śmierciożerców.- Macie chociaż pojęcie jak działa wy...
Moja skakanka oplątała mu szyję i pociągnęłam. Głowa potoczyła się po ziemi, a ja zaczęłam znowu nuci i skakać na niej.
Ciało runęło na ziemię, a krew zaczęła obmywać buty magów.
- No to wiemy jak działa- odetchnął Dave wystrzeliwując kolejny bełt.
Uniknęłam zgrabnie przeskakując 5 metrów w bok.
- Wy żartujecie?!- wrzasnął z paniką jeden ze śmierciożerców.- Nie chcę tu zginąć!
- Zamknij ryja- warknął Filip.- Jeżeli nie chcesz zejść musisz ją trafić! Celuj tam gdzie Dave, on chyba chybia o ułamki cali.
O? Rozgryźli mnie. No to podnieśmy poprzeczkę... uniosłam się w powietrze i zaczęłam wokół nich latać nucąc.
- Kurna- mruknął Dave.- Zlikwidować mgłę!
Jeden z wrogich uniósł nieco wyżej różdżkę... teraz!
Skakanka obwinęła się wokół jego ręki. Szarpnęłam a ręka wyrwała się z jego ramienia.
- WAAAAAH!!!
- Co ona kurwa...
Trafił mnie w bok! Złapałam zakrwawiony koniec skakanki i czysty obwinęłam wokół szyi Dave'a. Filip chciał przeciąć linę, a wtedy mgła zniknęła...
- Włosie jednorożca!- narcyzejski chciał rozplątać uścisk na szyi kolegi, a Filip złapał linę. Magowie gapią się na mnie.
Zachichotałam i wypuściłam z dłoni skakankę. Demony spojrzały na mnie. Dave już się nie dusi.
- Więc to jest naprawdę twoja prawdziwa forma- mruknął Filip.
Zachichotałam wycierając zakrwawioną rękę o sukienkę.
- Trafiłem- charknął Dave i splunął na ziemię.
Mrugnęłam o dyrektora. Wiejcie...
Starzec drgnął lekko i spytał niemo "ty?". Zachichotałam i zrobiłam w powietrzu salto.
- Jacy niemili dorośli. Należy im się kara!
Dave strzelił we mnie, ale zrobiłam unik i zawisłam 10 metrów po prawej.
- Za szybka- mruknął ładując kolejny bełt.
- Mam ją!
Szybko zrobiłam unik.
Filip?! Ach... to typ kopiujący. Może się rozdwoić!
Teraz narcyz... heh! Wygląda na to, że mam tu wyzwanie!
- Dałaś się sprowokować jak młodzik- prychnął Dave strzelając.- Wystarczyło poświęci dwóch człowieczków...
Unik, unik, unik... jak w balecie!
- Jesteś świetna w ataku z ukrycia... Szef miał rację. Teraz jesteś martwa.
Naiwni... zapomnieli o moim talencie. Czyżby uznali za niego dziecięcy wygląd? O to dbam z pomocą aktorskiego talentu. Siła? To wykańczający trening ciała. Więc muszę pokazać im "to"? Nie robiłam tego od kiedy moja rodzina nie żyje...
Wylądowałam na ziemi.
- Poddajesz się już?
Wsunęłam skrzydła w ciało, a sukienka się podarła.
- Kurwa!- sklął Filip.- Nie jest haraklesem, ani sukubusem! Co to za talent?!
Zapomniano o nas...
- Zabiliście moje dziecko. Teraz ja zabiję was- powiedziałam śmiertelnie poważnie.
- Co ona ple...
Nie patyczkowałam się. Zabiłam ich gołymi rękami, a potem wykończyłam żałosnych śmierciożerców. Durnie, Voldemort mówił im, że niewybaczalne nas najwyżej zadrapią, więc muszą używa transmutacji rzeczy w ostre przedmioty.
- Po sprawie- prychnęłam na martwych.
Czas na powrót do mojej po... a, racja. jestem prawie naga. Zazwyczaj nie noszę tych okropnych staników, więc... obejrzałam się na zszokowanych członków Zakonu Feniksa.
- Dalibyście coś do ubrania, przeziębię się.
Ponury mężczyzna w czystym odruchu zdjął pelerynę i podał mi ją. Narzuciłam ja na siebie i wysunęłam z ciała skrzydła. Uf... już nie mam prawie 2 metrów wysokości. Czułam się dziwnie...
- Jest pani... panem?- spytał niepewnie Potter.
- To Demon Królewski o talencie Duotone- powiedział dyrektor, a ja spojrzałam na niego ze szczerym zainteresowaniem. Odchrząknął i poprawił okulary.- Przodkowie pozostawili mi zapiski jedynie na temat tego talentu, ponieważ podczas... jak to mówią Królewskie Demony? Podczas "Czystki Dumbledore'ów" nie udało im się zabić żadnego demona o twoim talencie i zaniepokoiło ich to. Postanowili przestrzec przyszłe pokolenie przed tym jednym, jedynym rodzajem.
Ten jeden... jedyny...
- Nic dziwnego, że nie spotkali ani jednego z moim talentem- prychnęłam odwracając się do nich tyłem.- 150 lat przed Czystką Dumbledore'ów nastąpiła Anihilacja Duotone... dokonali jej moi pobratymcy z zamku.
- Co?!- zdziwił się dyrektor.- Nie rozumiem... byliście potężni, dlaczego dokonali tak nierozsądnego czynu?
- Bo duotoni nie akceptowali władzy- odparłam patrząc w ciemne okna domu naprzeciwko.- Dzięki naszemu talentowi mogliśmy mieszkać ze zwykłymi ludźmi i często to robiliśmy. Nie potrzebowaliśmy żadnego "zjednoczenia Królewskich Demonów". Nie chcieliśmy go bo czuliśmy, że to nas oddzieli od istot bardziej podobnych do nas niż inni Królewscy. Od mugoli. Zresztą, demony radziły sobie lepiej nim scentralizowano władzę co widać na naszym przykładzie jasno- 200 lat po utworzeniu urzędu króla i baronów zniszczono nas.
- Ale jak ty przeżyłaś Anihilację Duotone?
- To proste... moja rodzina mieszkała w zwykłej, prostej wiosce- odwróciłam się przodem do ludzi.
- W zwykłej...- wyszeptał dyrektor.
- Nie znam moich biologicznych rodziców. Poszli w pole, gdy byłam w powijakach. Matka pod postacią wielkiego umięśnionego siłacza, a ojciec pod zwykłą formą. Taka praca dawała lepsze efekty, łatwiej było zebrać na daninę dla ludzkiego króla. Tylko w moim ojcu rozpoznano demona, ale niestety zginęli oboje. Wychowali mnie ludzie.
Wszyscy zgodnie spojrzeli na martwych magów. A... no tak. Oblizałam krew z palców.
- Nie zrozumcie mnie źle- ziewnęłam.- Magów nienawidzę.
- Więc czemu nam pomagasz?- spytał podejrzliwie ponury mężczyzna, który użyczył mi peleryny.
- Z powodu mugoli, naturalnie. Zdajecie sobie sprawę z tego, że część Królewskich Demonów rodzi się w ludzkich rodzinach? Z drugiej strony naprawdę lubię mugoli, są mi bliżsi niż ci zdrajcy Królewscy Demoniczni- zmarszczyłam brwi.
- Co?- spytał mnie Potter.
- Wytłumaczę ci to prosto- westchnęłam cierpiętniczo.- Wy- wskazałam na nich.- Lubić "szlamy". Oni- wskazałam wykrwawiające się ciała.- Nie. Za tym idzie niebezpieczeństwo rodzin szlam, czyli mugoli.
Nastolatek westchnął z zażenowaniem.
- Dobra, rozumiem...
- Jedno pytanie.
Spojrzałam na barczystego murzyna.
- To ty zabiłaś tych magów w Londynie w parku, to pewne. Nie wygodniej by ci było udawać, że nie żyjesz? Pozostałe Królewskie Demony nie powinny wiedzieć, że żyjesz, jesteś samotnikiem, prawda?
- To dwa pytania idioto- prychnęłam.- Byłoby wygodniej, ale Dowódca Straży wie, że żyję i widział mnie niedawno. Właściwie to odmówiłam współpracy z waszym Czarnym Panem przekazując tę wiadomość przez niedobitków Straży Królewskiej... tak się złożyło, że nie lubię przebywać w dużej grupie Królewskich Demonów, ale ostatnimi czasy mieszkaliśmy razem.
- Czy chciałaby pani zaoferować nam swoje usługi ochroniarskie?
E... staruch mi się kłania, czy mam zwidy?
- Dyrektorze?- zdziwili się magowie zgodnie.
- Hm... współpraca...- zaczęłam lizać ranę w lewej dłoni.- Ciekawie brzmi.
Wyjęłam komórkę i wybrałam numer Lucrexa.
*Dlaczego nie wracasz?* warknął na powitanie medyk.
*Mówiłam ci już, że jestem geniuszem?*
*Jedziem wy niedowiarki!*
Rozłączyłam się i odwróciłam do ludzi.
- Wspominałam, że mieszkam z trzema Królewskimi Demonami?
Pokręcili głowami. Krew się rozświetliła...
- O, nadchodzą...
Cofnęli się przezornie...
A z krwi wyłoniły się trzy demony. Cholera, co oni z siebie zrobili? Kazałam im wyglądać groźnie... a wyglądają jak zwykle. No nie... zapomniałam, że zawsze im powtarzam, że jesteśmy wolnym narodem...
- Dobry wieczór, jestem May Leen- dziewczyna dygnęła.
- Brad, Rzemieślnik- skinął im gigant z przyborami przy pasie.
- Mówią mi Bibliotekarz- skinął blondyn nie wyglądając nawet zza książki.- Jestem Lucrex.
- Państwo... aby na pewno są demonami?- spytał Potter.
- Kotołak- dygnęła May Leen, a z jej włosów wyskoczyły uszka i wysunęła ogon spod spódniczki.
- Herakles- Rzemieślnik jedną ręką podniósł Lucrexa.
- Narcyzej- blondyn odrzucił włosy do tyłu i mrugnął zalotnie opuszczając nieco książkę.
- Zachowują się tak dziecinnie bo są dziećmi ludzi i nie mają za dużo lat- powiedziałam.
- Pani Cyklon, od kiedy 980 to mało?- spytała mnie May Leen.
- Nie jestem stary- Lucrex posłał jej mordercze spojrzenie, a dziewczynka schowała się za Rzemieślnikiem.
- Przepraszam, ile macie lat?- spytał mnie rudy mężczyzna.
- Ja jestem obecnie najstarszym żyjącym Królewskim Demonem. Mam 1235 lat, podczas, gdy Dowódca Straży ma jedynie 1115. Lucrex ma 973, Rzemieślnik 342, a May Leen 15. Większość strażników ma około 900 do 100 lat, nie przedstawiają dla mnie żadnego zagrożenia.
- Nie jesteś zbyt pewna?- spytał mnie ponurak.
- Lucrex- wyciągnęłam rękę w bok.
Wyjął zza płaszcza maga teczkę i podał mi ją.
- Rzemieślnik.
Brad uderzył pięścią w asfalt mamrocząc inkantacje, a z krwi powstał stół z dwoma rzędami krzeseł po przeciwnych stronach. Usiedliśmy z jednej strony, a oni niepewnie z drugiej.
- O tym ataku wiedzieliśmy z pewnym wyprzedzeniem i postanowiliśmy się na to przygotować. Oczywiste było, że pojawię się tu tylko ja. Przygotowaliśmy 3 scenariusze przebiegu walki.
- S... scenariusze?- spytał dyrektor.- Wszystko to było zaplanowane?
- Tak. Pracowałam głównie z Lucrexem i Bradem, May Leen nam asystowała. Plan wybrany przez wroga... to ten- podsunęłam im kartkę ze skomplikowanym wykresem.
- Hm... rozumiem- skinął dyrektor.
- A ja nic- mruknął Potter.
- Członkowie straży pracują wedle schematu, planu, który poda im Szefu- powiedziałam wygładzając grzywkę.- Mają wbite do głowy zasady jeszcze z czasów służby u króla. Nie mają swobody i są bardziej przyzwyczajeni do obrony lub ataku pod rozkazami. Pewnie nie zastanawialiście się dlaczego wygrałam?- spytałam.
- Nie- odparł szczerze dyrektor.- Nie sądzę byśmy mieli na to czas.
Skinęłam.
- Racja. Pozwólcie, że już teraz dam wam odpowiedź. Mój talent jest zarazem najwspanialszym, jak i najgorszym jaki mogę posiadać. U dzieci z rodzin ludzkich ujawnia się późno- gdy kończy się 16 lat. Omówię go pokrótce, bo to żadna tajemnica- odchrząknęłam.- Duotoni posiadają dwie zasadnicze formy. Ta w której jestem teraz jest tą prawdziwą. Jesteśmy mali, mamy delikatne ciała, a nasze skrzydła przypominające te nietoperzy są do czterech razy większe od nas po rozłożeniu. Innymi słowy nasza prawdziwa forma w życiu codziennym jest bezużyteczna... w dodatku naszą jedyną bronią jest strzałka kończąca ogon, ale pionowe źrenice w oczach nas zdradzają. Druga forma... to jeszcze gorsza sprawa- zamknęłam oczy i zmarszczyłam brwi. Tak...- jest bezużyteczna.
- Ale jesteś w niej naprawdę potężna!- zdziwił się Potter.
- Cóż, wszyscy ją chwalą, ale jeżeli wtedy zostanę płytko zraniona będę musiała czekać aż wyleczą mi się skrzydła, a to nie trwa krótko. Druga forma wygląda jak zwykły, dobrze umięśniony, przystojny człowiek. Nie mam wyczulonego słuchu, większej pojemności mózgu, nie jestem silniejsza niż inni.
- Rozumiem- powiedział ponurak składając ręce w daszek.- Mimo to pokonałaś ich dzięki temu, że wiedziałaś jak się zachowają...
- Nie. Moją mocą jest wiek.
- E... wiek? Chodzi o młody wygląd?- spytał niepewnie murzyn.
- Wprost przeciwnie- uniosłam głowę i spojrzałam na nich po raz pierwszy dziś poważnie.- Mam na karku nieomal 1300 lat i znam sposób działania strachu lepiej niż ktokolwiek inny.
- Strach- mruknął dyrektor.- Racja, wszyscy się bali. Samo usłyszenie dziecięcego głosu śpiewającego piosenkę o 2 w nocy wywołało dreszcz. Potem Królewskie Demony pokazały swój strach, a na sam koniec opowiedzieli tę historię... strach rozbija.
- Poza tym zagrałam też cieniami, a gdy się "pojawiłam", moim drobnym ciałem.
- Jak rozumiem... to nie jest pani prawdziwy wygląd.
Bystry ten staruszek...
- Nikt nie widział prawdziwej mnie od 900 lat i wątpię by teraz miał ktoś szansę mnie ujrzeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz